Odruchowo się odwróciłam, chyba mając nadzieje, że będzie stał za mną.
Lys: Nie, nie ma go tu - oznajmił spokojnie Lysander, a ja odwróciłam się w jego stronę.
Su: To gdzie jest? Co z nim? O co chodzi? Nic mu nie jest?- panikowałam, chociaż nie wiedziałam dlaczego. Co mógł takiego powiedzieć? Chyba nie, że... NIE! nie, nie, nie, nie. Więc, jeśli nie.. To czemu mnie to interesuje? Powinnam go nienawidzić, nie powinien mnie nic obchodzić. Ale tak się nie dało. Naprawdę go kochałam.
Lys: Tak i nie. - zmarszczyłam czoło.
Su: MÓGŁBYŚ JAŚNIEJ! - wrzasnęłam zniecierpliwiona, policjant, mama, tata i Michel spojrzeli na mnie dziwnie.
Lys: No już, spokojnie. - wywróciłam oczami. - Bo on... Zachowuje się dziwnie, co prawda czasem chodzi do szkoły, to fakt. Ale z nikim nie rozmawia, nie odbiera telefonów, nie otwiera nikomu drzwi, nawet na nikogo nie patrzy, Sucrette. Nie wiem co się tam na balu się wydarzyło, bo prawdopodobnie jedynym źródłem informacji jest Rozalia, Nataniel widział ją z Kastielem ostatni raz, więc pewnie o wszystkim wiedziała, ale też zamknęła się w Sobie, uważa, że jest wszystkiemu winna.
Su: CO?!
Lys: A no właśnie to... Nie chodzi do szkoły siedzi w domu, rzadko je, Kastiel z resztą też. A jedyne co udało się wyciągnąć od Rozalii, to, to co powiedziała Leo.
Westchnął.
Su: Czyli?
Lys: Cytuje '' to ja ją zabiłam. ''
Wiedziałam o co mogło jej chodzić.
Su: Sama ją o to prosiłam...
Lys: Prosiłaś o zabicie się? - spytał lekko rozbawiony, ale i uważny.
Su: Nie... Poszłam roztrzęsiona w stronę ulicy i prosiłam, żeby nikomu o tym nie mówiła. Po prostu zachowała się, jak na przyjaciółkę przystało.
Lys: Spróbuje do niej zadzwonić, ona przynajmniej odbiera telefony, nie to co Kastiel... A teraz do sedna sprawy. Pójdź do niego.
Tylko tego teraz pragnęłam, być teraz z nim, ach, ten zakazany owoc. Przytaknęłam głową i coś Sobie uświadomiłam.
Su: Dlaczego w poniedziałek wyjeżdżasz?
Lys: Ja... Chciałem od tego uciec. - wat? - Wszyscy są przybici mało kto normalnie się kontaktuje, a teraz już pojadę i bardzo się cieszę, że nic Ci nie jest. - spojrzałam za niego, przyjechał jakiś autobus, Lysander mnie przytulił i poszedł do autobusu.
Podeszłam do rodziny, policjant odszedł do Swojego radiowozu, Michel tłumaczył coś rodzicom, ale nie słuchałam go, moją uwagę zwrócił jego telefon, na wyświetlaczu był wpisany jakiś numer :5326...
Su: Dzwonisz do Kastiela. - to nie było pytanie.
Mich: Tak. ostatnio kontaktowałem się z nim przed wczoraj, chyba nie miał już nadziei, ale obiecałem, że zadzwonię jeśli się odnajdziesz.
Su: Ponoć nie odbiera telefonów...
Mich: Ode mnie odbiera. - kliknął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha, minęło pół minuty kiedy oderwał go od twarzy i spojrzał zdezorientowany na wyświetlacz. - Nie odbiera.
Su: Pojedźmy do niego. - szepnęłam błagalnie.
Czułam się tak słaba, jak ani razu w ciągu tych pięciu dni.
Mama: My jeszcze musimy zostać.
Mich: Widzimy się w domu. - rzucił do rodziców i razem skierowaliśmy się do auta.
Po dwudziestu minutach, byliśmy pod jego domem. Wybiegłam z samochodu i zapukałam do drzwi.
Su: Kastiel?! Jesteś tam?! To ja! Su! Otwórz! - waliłam w drzwi z całej siły. Stałam tam trzy minuty, gdy podszedł do mnie Michel.
Mich: Pewnie go nie ma.
Przytaknęłam i zadałam Sobie bezsensowne pytanie. Co ja robię?
Wydzieram się, płacze i wale w drzwi, bo jakiś kretyn,którego kocham, ale kretyn ma poczucie winy za to, że według niego nie żyłam. Co za bezsens! Nie mogłam tego tak załatwić, nawet się cieszyłam, że jego tam nie ma. Nie mógłby mnie zobaczyć w takim stanie. Wsiedliśmy do samochodu.
Mich: No siostra, kierunek dom! - uśmiechnął się nieśmiało.
Su: Nie.
Mich: Co?
Su: Pojedziemy do Rozalii.
Bez słowa odpalił silnik i ruszył.
Su: Skąd wiesz, gdzie ona mieszka?
Mich: Odwoziłem ją do domu po balu.
Su: Co?
Mich: Razem z Kastielem spali u nas, następnego dnia zadzwoniliśmy po policję. Gdy złożyliśmy zeznania odwiozłem ją do domu, Kastiel wolał być sam więc poszedł z buta.
Czyli wiedział co mi zrobił... Dlaczego z takim spokojem wypowiada jego imię?
Zaparkowaliśmy pod domem Rozalii. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Po chwili drzwi otworzyła mi wysoka kobieta o brązowych włosach, zmierzyła mnie wzrokiem. No ta to musiał być niezły widok. Potargana dziewczyna w jakiejś poszarpanej sukience z siniakami na rękach. O dziwo uśmiechnęła się do mnie.
- Sucrette? - zdziwiona przytaknęłam. - Poznałam Cię ze zdjęć z pokoju Rozuni. No i Twoje zdjęcie w wiadomościach...
Uśmiechnęłam się blado.
Su: Mogę zobaczyć się z Rozalią?
Gestem ręki zaprosiła mnie do środka, poszłyśmy do schodów prowadzących na górę.
- Pierwsze drzwi po lewo. - poinstruowała mnie.
Su: Dziękuje.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się. - Dobrze, że nic Ci nie jest dziecko.
Weszłam po schodach na górę, bez pukania otworzyłam pierwsze drzwi po lewo, zobaczyłam fioletowy pokój i białe łóżko, na którym spała Rozalia.
Usiadłam obok niej i pogładziłam po włosach przyglądając się zdjęciom w ramkach, na jej komodzie, sporo ich było: Rozalia i Lysander, Rozalia i Leo, Leo, Ja i Irys, Ja i Rozalia, Ja, Rozalia i Irys, Ja, Rozalia, Lysander i jedno rodziców białowłosy mężczyzna w garniturze i jej mama w czerwonej sukience..
Białowłosa drgnęła lekko i otworzyła oczy, spojrzała na mnie zdziwiona i zaraz zalała się łzami.
Roz: Nie dręcz mnie proszę! Wiem to moja wina! Nie chciałam Cię zabić! Nigdy Sobie tego nie wybaczę!
Obróciłam się, ona mówi do mnie? Znów spojrzałam na przyjaciółkę.
Su: Rozalio? - spytałam ostrożnie dotykając jej ręki, a ona zabrała ją jakbym ją poparzyła i spojrzała na mnie przez łzy.
Roz: Nie zabieraj mnie ze Sobą! Wybacz mi! Błagam! Przepraszam!
No bez jaj! Ona myśli, że jestem duchem!
Su Rozalio, to ja! Żyje! Jestem tu.
Przyjrzała mi się dziwnie, po czym złapała mnie za ręce, twarz i ramiona.
Roz: Sucrette! - znów zalała się łzami i mocno mnie przytuliła, przez jakieś 5 minut płakałyśmy razem. - A ja, a ja myślałam...
Su: Wiem, Roza, wiem...
Roz: Gdzie Ty byłaś?! - spytała mnie oburzona, chcąc nie chcąc wszystko jej opowiedziałam.
Okazało się, że bardzo tego potrzebowałam. Grałam silną, a teraz opowiadając jej o tym wszystkim co się działo nie przestawałam płakać, moja tarcza ochronna pękła, myślałam, że będę martwa, a tymczasem siedziałam teraz w pokoju z Rozalią. Zobaczę moich przyjaciół. Wysłuchała mnie płacząc razem ze mną.
Roz: Boże dziewczyno, przez co Ty przeszłaś. - mówiła cicho. - I to wszystko przeze mnie!
Su: Nie mów tak głupku!
Roz: Dlaczego ja Ci pozwoliłam samej iść gdziekolwiek w takim stanie!?
Su: Najważniejsze, że nic się nie stało.
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi, weszła mama Rozalii.
- Sucrette, Twój brat czeka.
Su: Już idę, dziękuje.
Roz: Do zobaczenia jutro w szkole? - spytała z nadzieją.
Su: No jasne. - odpowiedziałam ocierając łzy, przytuliłyśmy się.
Zeszłam na dół, Michel czekał w samochodzie z telefonem w ręku, usiadłam obok niego na wyświetlaczu był spisz połączeń, a na pierwszym miejscu imię Kastiela z 12 obok.
Bez słowa przyjechaliśmy do domu, wzięłam długą kąpiel, wpatrując się w każde zadrapanie i każdego siniaka na moim ciele, przebrałam się w piżamę, Michel zrobił mi jajecznice, którą szybko zjadłam, na stole leżał jego telefon, wybrałam numery do Armina, Alexy'ego, Irys, Violetty, Kentina i Nataniela i napisałam '' Żyje. ~Śucrette. ''
Ciężko mi było uwierzyć, że oni też utracili wiarę w to, że kiedykolwiek jeszcze mnie zobaczą.
megi mnie opuściła. :( , a tam wgl, to zaraz koniec tego opowiadania! A mam już napisaną pierwszą część nowego.
aaaaaaa ! suuperrowe jeny masz talent ;;bije brawo;;;;
OdpowiedzUsuńGenialne!
OdpowiedzUsuńAle na początku wystraszyłam się, że Kastiel się pociął albo co i dlatego nie otwiera T-T
Cudowny rozdział :). Mi również zamarło serce na początku opowiadania i też myślałam że Kas sobie coś zrobił.... Jesteś świetna<3
OdpowiedzUsuńSitzu M.
O jeju... ;( wzruszyłam się, wspaniały rozdział, ale mnie przestraszyłaś z tym tytułem rozdziału...myślałam że uśmiercisz Kastiela...
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :D Czekm z niecierpliwością na następny i plisss...kontynuuj ten blog...może jeszcze z 1-2 rozdziały...
Życzę weny papa :*
Jak zwykle boski rozdział. Nie mogę uwierzyć, że już kończysz, ale jeśli będzie nowy blog, to wybaczam :)
OdpowiedzUsuńA tak z ciekawości, to ile jeszcze rozdziałów zamierzasz napisać?
I najważniejsze pytanie: kiedy next? xD
Jeszcze dwa, maksymalnie. 3. ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, aaa *.*
OdpowiedzUsuńEj, ale mimo tego to i tak: masz zakaz robienia krzywdy Kastielowi! ;/
a stworzysz nowy blog z podobną historią?
OdpowiedzUsuńno właśnie nie z podobną i boję się, że wam się nie spodoba.
UsuńNa pewno będzie świetny ;). Pozdrawiam. Sitzu M.
Usuńa o czym ta historia będzie?
Usuńpoczekamy zobaczymy :D
UsuńEpicko *.*
OdpowiedzUsuńJest, kurva jest następny rozdział
Myślałam, że wszystkich pozabiasz a tu happy end...SUPER ~~ Manami1
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuń