czwartek, 26 września 2013

Rozdział IX - wszystko się wali...

Podniosłam prawą nogę do góry i zgjęłam ją w kolanie, żeby to zrobić musiałam się uspokoić, co najwyraźniej spodobało się Kentinowi, bo zaczął być bardziej łapszywy, przeszedł mnie dreszcz.. BRR co za idiota! Odchyliłam nogę dla lepszego efektu, a potem jak najszybciej i jak najmocniej kopnęłam go tam gdzie boli najbardziej, od razu się ode mnie odessał i skulił jęcząc z bólu, dobrze Ci tak! na dokładkę podeszłam do niego i strzeliłam mu z w twarz, natychmiast poczułam pieczenie na wewnętrznej części dłoni, spojrzałam na nią, była czerwona, potem spojrzałam na twarz Kentina, na prawym poliku miał odciśniętą moją rękę. Patrzyłam chwilę na niego i odczułam wstręt. 
Su: Idiota! Co Ty Sobie myślałeś?! Co?! W tej szkole wojskowej może i nabrałeś masy, może i jesteś silny! Ale manier to tam napewno nie uczą! - Kentin kulił się z bólu, a mnie zapiekły oczy.. Mój przyjaciel.. - dupek. - rzuciłam szybko i uciekłam.
Na dziedzińcu była Rozalia, nie wiem kiedy zalazłam się łzami. 
Roz: Su! Hej co jest? - podbiegła do mnie, na jej twarzy malował się strach, nie panowałam nad Sobą, ryczałam jak dziecko któremu zabrano zabawkę. Rozalia złapała mnie za dłonie żeby mnie uspokoić. - Wooo! Co to jest?! - Wzrok miała utkwiony w moich rękach, też na mnie spojrzałam, przez łzy widziałam na każdej ręcę po kilka siniaków, naprawdę mocno mnie trzymał - Sucrette?! 
Wybuchnęłam jeszcze większym płaczem. 
Su: K-Kentin dobra?! Przy-przyszedł do klubu i.. i złapał mnie za ręcę, -  tu spojrzałam na moje siniaki - potem unieruchomił mnie i.. i się do mnie przyssał! 
Nie panowałam nad Sobą, nie mogłam przestać płakać.
Roz: Pocałował Cię?! 
Zignorowałam ją, kontynujując, ale po jej słowach wybuchnełam jeszcze wiekszym płaczem.
Su: U-udało mi się ko-kopnąć go.. kopnąć go w , w krocze, gdy się skulił dostał w t-twarz i .. i jestem tu- tutaj. 
Teraz czułam, że siniaki na moich rękach bolą, pomasowałam jedną rękę, ale zabolało jeszcze bardziej, na twarzy Rozy widać był współczucie i bez wątpienia była wściekła. 
Roz: Jak on mógł?! 
Su: I-idę do łazienki.
Nie przestając płakać pobiegłam do szkoły,  wycierałam usta ręką , na korytarzu minęłam Lysandra i Kastiela, kierowali się na dziedziniec, obaj spojrzeli na mnie zdziwini i z otwartymi ustami, nie zatrzymałam się pobiegłam dalej głośno łkając, wpadłam do łazienki, nic mnie nie obchodziło, spojrzałam w listro i ujrzałam moją czerwoną i zapłakaną twarz, chlusnęłam Sobie w nią zimną wolą, ręce też polałam, klepnęłam ręką w kieszeń, coś w niej miałam, miętówka, odwinęłam ja z papierka i włożyłam do ust. Jak on mógł?! Rozczesałam Sobie włosy, i znów spojrzałam w lustro, oczy miałam trochę podpuchnięte. Analizowałam co się stało,a potem zadałam Sobie pytanie Czy ja.. Strace przyjaciela? Zasłużył Sobie na to co mu zrobiłam... prawda? Chociaż może trochę przesadziłam.. nie! Zasłużył Sobie, ręce strasznie mnie bolały, zakryłam Sobie twarz dłońmi. Dlaczego ja? Zrobiłam krok do tyłu wygięła mi się noga i upadłam. Jasna cholera! Zdjęłam buty, w jednym bucie poszedł mi flek, zdjęłam buty wzięłam je w ręcę, i wyszłam z łazienki, nadal trochę płacząc. Może powinnam go przeprosić... Co? Chyba oszalałam.Znaczy... Napewno go przeproszę ale, dopiero jak on przeprosi mnie! Byłam na dziedzińcu, nikogo nie było, spojrzałam w stronę kulubu odgrodników i się wzdrygnęłam. Nie jestem gotowa żeby z nim porozmawiać i nie mam pojęcie kiedy będę, bez celu weszłam na sale gimnastyczną, drzwi otworzyły się za pierwszym razem, weszłam spojrzałam przed Siebie i stanęłam jak wryta w ziemię... To była przeklęta sala gimnastyczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz