czwartek, 26 września 2013

Rozdział XIX - ''krzyk''

Nikt się nie odzywał, gdy Rachel skończyła zmywać odwróciła się do nas, wydawało mi się, albo nie, ale chyba patrzyła na Kastiela, tzw maślanymi oczami za to Kastiel miział mnie po nodze a głowe miał opartą o moją więc raczej tego nie widział, spojrzałam jej w oczy, zauważyła, że widzę , podeszła do Mika i przytuliła go. Ale ciężko było mi myśleć o zazdrości, całą moją uwge skupiłam na tym, że już nie będę mieszkać z Mikem. Znów spojrzałam na Rachel i cos mi wpadło do głowy.
Su: A co będzie z WAMI jak wyjedziesz? - Spytałam patrząc na te wywłoke, ona wbiła wzrok w stół i przygryzła warge. 
Mich: No... Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. 
Su: A wstępnie, jak myślisz Rachel? - PO raz pierwszy zwróciłam się bezpśrednio do niej, wyglądała na zaskoczoną.
Rach: Eee... - zakłopotana w trzy dupy . - Może pojadę z miśkiem.. 
HAHAHAHAHAHHAHA , misiek . 
Su: Miśku, co o tym sądzisz? - Stłumiłam śmiech, a Kastiel prychnął pod nosem. 
Mich: Mi pasuje. - Uśmiechnął się.
Kas: Idziemy na góre? - Odezwał na nagle, Mike posłał mu lekko zdenerwowane spojrzenie, więc dodał. - Będziecie mogli wszystko omówić. 
Su: Zgadzam się. 
Złapałam Kastiela za rekę, weszliśmy na góre, Kastiel usiadł na łóżku, a ja na podłodze po turecku. 
Kas: Ona coś mi nie pasuje. 
Su: No wiem, głupia suka. Mam wrażenie, że go wykorzysta. 
Kas: Jakaś taka sztuczna jest, robi go w konia... 
Westchnęłam. 
Su: Widziałeś jak na Ciebie patrzyła? - Spytałam oburzona, teraz dopiero to do mnie dotarło.
Kas: Jak? 
Su: Maślane oczka i w ogóle. - Wrrrr... 
Kas: Dziwisz jej się? - Spytał radosny. 
Su: To nie jest śmieszne! 
Kas: Trochę jest.
Su: Kastiel...
Kas: Jesteś urocza, gdy jesteś zazdrosna. - Wyciąnął rękę, zdjął mi gumke z włosów i na dodatek mnie poczochrał. 
Su: Urocza tak? - Wrzuciłam się na niego i zaczęłam go czochrać, przestałam i zaczęłam śmiać się z efektu. - Wyglądasz, jakby zaatakował Cię odkurzacz! 
Kas: I tak jestem przystojny. - Zakpił.
Su: Jaaaaki naaarcyz. - Kastiel uśmiechnął się, poprawił pierw moje włosy, a następnie Swoje, zaczęliśmy się całować. 
Po pół godziny siedzenia u mnie w pokoju, Kastiel dał mi zeszyty które przepisałam. Wybiła 18. 
Kas: Zbieram się.
Su: Zejde z Toba na dół.
Stojąc na szczycie schodów, zauważyliśmy Rachel i Michela, siedzących w salonie i grających w karty, dość głośno rozmawiali. 
Rach: Wieeeesz, jakoś mi się nie podoba ten Kastiel, znaczy... Jest nieodpowiedni dla Su, może powinienies przemówić jej do rozumu? - Mówiła słodkim głosikiem, a ja poczułam atak złości, miałam ochotę się na nią rzucić, Kas musiał to zauważyć i szepnął mi do ucha.
Kas: Udaj, że nie słyszałaś, jakoś inaczej ją załatwimy, chodź. 
Zeszliśmy na dół gdy Mike otwierał usta w opowiedzi, Rachel przybrała maske serdecznej dziewczynki.
Mich: Idziesz już? - Zwrócił się do mojego chłopaka. 
Kas: Tak. 
Rach: O, już 18?! Też musze lecieć! 
Zebrała się z podłogi i pobiegła do przed pokoju, Mike ruszył za nią. 
Mich: Może Cię odpowadzić? 
Rach: Nie nie, zostań, poradze Sobie. 
Wymieniliśmy z Kastielem spojrzenia.
Su: Nie waż mi się z nią nigdzie iść. - powiedziałam cicho. 
Kas: Nie wiem, czemu ale strasznie przypomina mi Amber. 
Su: Tylko jest ładniejsza... - Dodałam niechętnie. - No cóż, chyba odpowadze Cię do domu. 
Weszliśmy do przed pokoju, założyłam kurtkę. 
Rach: O... Miałam być o 20, a nie 19. Cholera, jaka ja głupia. - Uderzyła ręką w czoło.
Nawet nie wiesz jak bardzo... 
Mich: To jeszcze zostań. - Potem zwrócił się do mnie. - A Ty zostajesz. Nie będziesz mi chodzić nigdzie po nocy.
Su: Dobra. - rzuciłam rozgoryczona, ale byłam zadowolona z tego, że Kastiel wraca sam, za to Rachel nienawidziłam z całego serca. - Pa skarbie. - Powiedziałam kiedy Rachel i Mike wrócili do salonu, Kastiel uśmiechnął się szeroko i szybko się pocałowaliśmy. 
Weszłam do kuchni, usłyszałam ściszony głos brata. 
Mich: Co Ty odwalasz? 
Rach: Nie zoriętowałeś się? - Co ona knuje? - Chciałam go sprawdzić... 
Mich: Ja mu ufam, to nie było potrzebne.
Ahaa... Stałam chwile w kuchni zastanawiając się. I wyszły mi dwie opcje. 1. Rachel jest w porządku i chciała sprawdzić, czy mogę ufać Kastielowi i wydawało mi się, że jej się spodobał. 2. Rachel to szmata i gdyby poszła za Kastielem czegoś by próbowała, gdyby jej uległ lub nie ,powiedziałaby to Michelowi który sprałby Kastiela, ja bym z nim zerwała, a ona jest wredną suką i chcę się zemścić za to co o niej mówiłam. Ale czy naprawdę tacy ludzie istnieją? Postanowiłam, że płóki nie mam jasnego dowodu zostawie ją w spokoju. 
Poszłam grać z nimi w karty o 19 dziewczyna brata wyszła, ja poszłam się umyć, muzyka, telewizja laptop , BAM! - 21.49 , usnęłam. 
Obudziłam się następnego dnia o 9.20, zeszłam na dół i zobaczyłam walizkę stojącą w salonie, wtedy przypomniałam Sobie, że Michel wyjeżdża... Do oczu napłynęły mi łzy, stanęłam przed jego walizką, po chwili wszedł do salonu. Po policzku spłynęła mi łza.
Mich: Nie płacz...
Su: Nie wyjeżdżaj. 
Przytulił mnie. 
Su: Rachel dzisiaj przychodzi? 
Mich: Powiedziałem, że spędze dzień z Tobą.
Su: Napisze tak do Kastiela.
Poszłam po telefon i napisałam chłpakowi, że dzisiaj się nie spotkamy, wróciłam do salonu,
Su: O której będą rodzice? 
Mich: Wieczorem. 
Usiadłam na kanapie. 
Mich: Wziąłem wszystkie części szybkich i wściekłych, oglądamy? 
Su: Tak, tylko może kupie popcorm picie i coś na obiad? 
Mich: Jest sos, to może dokup kopytka? 
Skinęłam głową i weszłam na górę, założyłam czarne slimy, niebieską bluzke i trampki w tym ramym kolorze. Umalowałam się i zeszłam na dół, wzięłam 20 zł. 
Su: Niedługo wracam! 
Wyszłam z domu, maszerowałam przed Siebie gdy nagle ktoś wykrzyczał moje imię, odwróciłam się i zobaczyłam Kentina biegnącego w moim kierunku. 
Ken: Spacerowałem, zamierzałem potem do Ciebie wpaść. - Zmierzył mnie wzrokiem. - Nieźle wyglądasz, myślałem, że będziesz połamana. 
Su: Już doszłam do Siebie. 
Opowiedziałam mu całą hisotrie, już mnie to męczyło. 
Ken: Masakra. Podszkole Cię i jak ją spotkasz, to się odpłacisz.
Ale ja go nie słuchałam, na przystanku autobusowym zbaczyłam nie kogo innego tylko Rebecce, ubrana była na czarno, a swoje czarne włosy związała w kucyka. 
Ken: Halo? Su słuchasz mnie? 
Su: To ona... 
Ken: Kto? - Zaczął się rozglądać.
Su: Rebecca... Na przystanku. 
Namierzył ją wzrokiem i spytał.
Ken: Idziesz do niej?
Su: A po jaką cholere?
Rebecca mnie zauważyła. I zaczęła zmierzać z naszym kierunku, stałam spokojnie, wiedziałam, że jakby co Kentin nas rozdzieli. 
Reb: Co już masz innego? - Spojrzała na Kentina. 
Ken: Grzeczniej. - Warknął do niej. 
Su: Dzięki Kentin. - Uśmiechnęłam się do niego, po tym spojrzałam na Rebecce i przyjęłam obojętny wyraz twarzy. - Nie. Jestem z Kastielam. Jeszcze coś? 
Reb: No... - Wbiła wzrok w asfalt. - Właściwie chciałam przeprosić. 
Su/Ken: Co?! 
Reb: No właśnie to. Poniosło mnie, miałam problemy z policją, płaciłam karę, słyszałam co się stało, a to wszystko przez chłopaka... No i wiesz, ten... Sorry. 
Nie wiedziałam co powiedzieć. 
Su: Okej. A teraz, cześć śpiesze się.
Reb: Tylko tyle? - Spytała zdziwiona i rozdrażniona. 
Su: A co jeszcze byś chciała? - Warknęłam, złapałam Kentina za ramię i ruszyłam dalej nie oglądając się za Siebie. 
Ken: Ale mam z Tobą wrażenia, dziewczyno! Ciekawe co jeszcze nam się wydarzy. 
Su: Nam? Ja idę do sklepu i wracam, nie mogę dzisiaj się bawić w spotkania. 
Ken: Czemu?
Su:  Mój brat dzisiaj wyjeżdża, chcemy troche ze Soba pobyć.
Ken: Zabrzmiało, jakbyście byly parą.
Su: Głupek. 
Zaczęliśmy się śmiać,
Ken: To przejdziemy się do sklepu razem. 
Su: Spoko. 
Po15 minutach byliśmy w tesco, wzięłam trzy opakowania popcornu który przyrządza się w mikrofali, colę i dwa opakowania kopytek, Kentin jakiś napój energetyzujący i paczkę ciasteczek czekoladowych, zaśmiałam się widząc ciasteczka, pewne rzeczy się nie zmieniają... Zapłaciliśmy i wyszliśmy, poszliśmy przez jakiś park, rozmawiając, i mała powtórka z rozrywki, Kentin do mnie mówi, a ja go nie słysze. W oddali zobaczyłam Rachel siedzącą jakiemuś kolesiowi na kolanach i całującą go po szyi. Czyli opcja druga była prawidłowa, zbliżaliśmy się do nich, Ci na ławce teraz się całowali, stwierdziłam, że przed akcją Kentinowi przyda się jakieś wyjaśnienie.
Su: To dziewczyna mojego brata. 
Kenti zrobił wielkie oczy. No czas na wybuch. 
Su: WYWŁOKO! 
Podleciałam do ławki szarpnęłam dziewczynę za włosy wstała , a koleś za nią, był w moim wieku, spojrzał na mnie wścieły. 
??? : Co Ty odpierdalasz idiotko? 
Rech: John, spokojnie załatwie to. 
Su: Co załatwisz? - Pchnęłam ją, Wtedy chłopak pchnął mnie, gdy złapałam równowagę spojrzałam w jego stronę, już trzymał go Kentin. 
Rech: Sucrette. 
Su: Nie mów, do mnie po imieniu, Ty głupia dziwko! Od początku miałam co do Ciebie racje! Mój brat... - Strzeliłam jej z liścia. - I co?! Nie pasuje do mnie Kastiel? Za to do Ciebie pewnie pasowałby iealnie nie!? - Znów wymierzyłam jej policzek. - Oddasz mi? A zasłużyłam? Jesteś zwykłą dziwką i lepiej dla Ciebie żebyś teraz poszła i nigdy nie pokazywała mi się na oczy! 
O dziwo Rachel stała i patrzyła na mnie nie wiedząc co robić, postanowiłam jej pomóc.
Su: Zjeżdżaj stad! 
Ruszyłam przed Siebie cała roztrzęsiona, po chwili dołączył do mnie Kentin z moimi zakupami, nawet nie zauważyłam, jak rzuciłam siatke na ziemie. Podał mi reklamówkę.
Su: Dzięki. 
Ken: Co Ty masz za życie... - Wywrócił oczami, ale się uśmiechał.
Su: Masakra nie? 
Ken; No... Napewno nie da się z Tobą nudzić. Jak się czujesz?
Su: Zła. Co za głupia... 
Ken: Wiem... 
Pocieszal mnie, a ja zastanawiałam się jak powiem o tym Michelowi, po 5 minutach się rozeszliśmy. Zaraz przed domem dostałam sms'a. 
Rozalia ;*** - Hej. Nie poszłam po zeszyty, bo bolał mnie ząb i znów nie szłam do szkoły, za jakąś godzinkę po nie wpadne, ok? 
Chciałam napisać odpowiedź, ale wyskoczył mi komunikat, ze dzwoni do mnie 513987544, okeeej? odebrałam. 
Su: Halo? 
???: Spójrz w prawo. - WTF? Jestem w jakiejś nowej części krzyku? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz