czwartek, 26 września 2013

Rozdział XX - party.

I poszła pierwsza klejka, po której zadzwonił kolejny dzwonek i kolejny, przywitałam się z każdym i prawie wszyscy z osób które zaprosiłam ja juz przyszli, Rozalia stwierdziła, że wyglądam ślicznie, sama wyglądała bardzo ładnie, miała na Sobie zołtą marszczoną sukienke bez ramiączek i czarne koturny, Violetta niebieską bokserke, czarne rurki i szpilki w kolorze bluzki, a Irys miała identyczną sukienke jak Rozalia tylko, że w kolorze czerwonym i czarne szpilki. Poszłam do Bryana i zaczeliśmy puszczać muzykę i wygłupiać się jak wcześniej w pewnym momencie sama miałam muszczac muzyke, najwyraźniej się podobało.
- Uśmiech ! - Usłyszałam z dołu i uśmiechnęłam się do aparatu odsłaniając zęby. To Peggy zrobiła mi zdjęcie, spojrzała w aparat i uniosła kciuk do góry. Wtedy zbaczyłam, że Kastiel uważnie mi się przygląda stojąc pod ścianą z Lysandrem, nagle straciłam humor i zeszłam z podestu, Bryan poszedł sie napić ustawiając jakiś kawałek, a ja poszłam ochłonąć do łazienki. Gdy wróciłam spojrzałam w tłum. Widziałam dobrze 3 osoby, od lewej stał Kastiel, po środku Armin, a po prawo Bryan, nie wiedziałam do kogo podejść. 
- Sucrette? 
Odwróciłam się za mna stał Nataniel. 
Su: Och ciesze się, ze Cie widze! - ruszyliśmy w stronę obrazu z łąką. - Jak się bawisz?
Nat: Całkiem nieźle. - Uśmiechnął się
Nagle podszedł do nas Mike.
Mich: Który to Nataniel? - Zwrócił się do mnie.
Nat: To ja.
Mich: O, słuchaj. Jakaś Melania się zmasakrowała i ciągle Cię woła.
Nat: No nie wierze. Ok może do zobaczenia później Su!
Su: Tak, cześć!
Poszłam do kuchni wzięłam setówke grejfrutową i wypiłam. Weszłam spowrotem do salonu szukałam kogoś znajomego, nikogo nie widziałam, odrwóciłam się gwałtownie i wpadłam na Kentina, w ręku trzymał pustą już szklankę, przy zderzeniu wylał na mnie drinka.
Ken: Przepraszam Su! Jezu ostatnio zaliczam same klapy!
Su: Nic się nie stało, ale pójdę się przebrać.
Ken: Dobra,jeszcze raz przepraszam! 
Weszłam na górę i usiadłam na łóżku, do pokoju wszedł Armin. 
Ar: No hej! Unikasz mnie czy jak? 
Su: Czy jak. - Uśmiechnęłam się. - Ciężko kogoś znaleźć. 
Zajął miejsce obok mnie. 
Ar: No wiem. 
Rozmawialiśmy chwile, zapomniałam po co weszłam na górę. Nagle spytałam.
Su: Słuchaj... Czy... Coś jest między Tobą a Irys?
Ar: Ona czegoś chce prawda? - Spytał smutny. - Lubie ją, ale nie tak jak... - Nasze spojrzenia się spotkały, nie wiem jak ale po chwili nasze usta się zetknęły. Zaczeliśmy się całować.
Nasz pocaunek trwał już 5 sekund, kiedy głosik w mojej głowie spytał , Sucrette?! Co Ty wyrabiasz? To Twój przyjaciel... Nie jego kochasz. Odskoczyłam od Armina. 
Su: Armin.. Ja.. - Patrzył na mnie zaskoczony, a mi do oczu zaczęły napływać mi łzy. Zbiegłam na dół do kuchni. I nalałam Sobie do szklanki pół wódki, pół coli i wrzuciłam lód, upiłam łyka i potrząsnęłam głową. Dlaczego ja to zrobiłam?! Zakryłam twarz dłońmi. To mój przyjaciel... brat... no przyjaciel brat, nie mogę go stracić przez coś takiego! 
- Sucrette? Wszystko w porządku?  
Zabrałam ręce z twarzy ujrzałam zatroskaną twarz Irys, przez zazdrość, bo zapewne byłam zazdrosna, zapomniałam jaka ona jest miła. 
Su: Właściwie to nie, ale nie chce o tym mówić. 
Irys: Och.. No dobra. To ja się ulotnie. 
Uśmiechnęłam sie do niej smutno. 
Musiałam się przewietrzyć, wyszłam przed dom, łzy znów zaczęły napływać mi do oczu, zaraz stanął przy mnie Lysander. 
Lys: Musiałem się przewietrzyć, już mnie głowa boli. 
Spojrzałam na niego, a on się uśmiechnął. 
Lys: Widziałaś Kastiela? 
Su: Przez chwilę... 
Lys: Właśnie wybiegł z imprezy. Nie wiem gdzie się tak śpieszył o tej porze. 
Lysander się zachwiał, podobnie jak ja był już troche pijany. Jednak na powietrzu łatwiej mi było trzeźwo myśleć. 
Su: Jak poszłam z klatki schodowej. Bardzo był zły?
Lys: Bardzo. 
Su: Ale wybaczył Ci? 
Lys: Tak. Rozmawiał z Tobą?
Su: Co? - Zaskoczyło mnie to pytanie. 
Lys: Pytałem czy z Tobą rozmawiał - Odparł łagodnie. 
Su: Nie... Nie rozmawiamy. 
Lys: Myślałem, że z Tobą pogada. 
Su: Miał zamiar?
Lys: No chyba. - Zamyślił się. 
Weszłam do domu i spojrzałam na mikrofale, wskazywała na 00.47 weszłam do kuchni napić się soku, gdy pojawił się Nataniel.
Su: Co z Melanią?
Nat: A no bo właśnie. - Powiedział patrząc w podłogę. 
Su: O co chodzi? 
Złapał mnie za rękę i zaprowadził na górę, ciekawe co robi Armin, raczej już go nie ma u mnie w pokoju, a zauważyłabym jakby wyszedł z domu, czyżby jak gdyby nigdy nic wrócił się bawić? Dotarliśmy z Natanielem do mojego pokoju, a na podłodze przy szafie z ubraniami spała zwinięte w kłębek Melania... Serio? 
Nat: Byłby problem gdyby została tu do rana? 
Su: Raczej nie. 
Nat: Świetnie - Uśmiechnął się szeroko. - Ja chyba wróce do domu.
Su: No co Ty nie idź! - Miałam ochotę spędzić z nim trchę czasu, przyjaciel na poprawe humoru. Teraz ja złapałam go za rękę i zaprowadziłam do salonu gdzie zaczęłam z nim tańczyć, bawiłam się trochę ze wszystkimi, gdy o 2.00 ludzie zaczęli się ulatniać, ja weszłam na górę i rzuciłam się na łóżku, czując że alkochol robi Swoje, zaraz zasnęłam. 
Obudziłam się następnego dnia o 11, z kacem. N ie był najgorszy, chwicilam butelke wody i wypilam ją duszkiem teraz aspiryna i banan a bede gotowa ( miałam naszykowane od wczoraj na biórku, mój sposób na kaca ). Spojrzałam na Melanie. Wciąż spała, zostawiłam ją i zeszłam na dół, z pokoju gościnnego słyszałam głośne hrapanie dwóch osób, czyżmy Michelowi udało się wyrwać gąskę? Przechodząc przez salon zakryłam Sobie oczy nie chciałam tego widzieć, weszłam do kucni, a tam potłuczone szkło, syf, okruchy, puste butelki na podłodze, a dlaczego? Bryan spał na stole! No nie wierze! Dobra, weszłam do salonu, tam nie było w sumie tak źle, troche butelek, kubeczków, a wtedy spojrzałam w stronę balkonu. na kanapie spał.. ARMIN! Ej no ludzie błagam was! Poszłam do Swojego pokoju wzięłam kołdre zeszłan na dół i przykryłam Armina, ten drgnął i jak na komende usiadł wyprostowany na kanapie, patrzyłam na niego dziwnie. 
Ar: Och, Su... - W jego spojrzeniu widziałam wyrzuty sumienia. Muszę z nim pogadać, nie mogę go stracić.
Ar&Su : Posłuchaj. Przepraszam! 
Spojrzeliśmy na Siebie zdziwieni. 
Ar&Su: Co? Ty mnie przepraszasz? 
No nie wierze.
Ar&Su : Byłam pijany/na naprawde przepraszam! Udajmy, że nic się nie stało. 
Su: Och daj spokój! - Mimowlnie się uśmiechnęłam., 
Ar: Ty.. Ty mnie serio przepraszasz?! Ale to ja.
Su: Byłam pijana nie powinnam Cię całować, kocham Cię jak brata i nie chce Cię stracić.
Armin spojrzał na mnie zszokowany,a po chwili uśmiechnął się szeroko. 
Ar: Okej! To Twoja wina. 
Spojrzałam na niego zdumiona, ale zaraz się zaśmiałam. 
Su: Dobra, a teraz pomożesz mi tu sposprzątać!
Ar: Tak jest! 
Wzięłam z kuchni dwa worki na śmieci, weszłam do salonu i jeden dałam Arminowi co się dało zebraliśmy poszłam na korytarz, bo tam też śmieci nie brakowało, wtedy z pokoju gościnnego wyszła śliczna szatynka, w czerwonej za dużej troche bluzie mojego brata, szortach i czarnych tenisówkach, zamknęła za Sobą drzwi i odwróciła się w moją strone. 
??? - Och, cześć.
Su. Cześć?
??? - Ja już pójdę, pobiegła. 
Odwróciłam się, za mną stał Armin. 
Ar: Kto to był? - Spytał zdziwiony? 
Su: Zobycz mojego brata. 
Posprzątałam gdzie się dało, została mi kuchnia, po niej poodkurzam i będzie okej. Była 12 więc mogłam obudzić Bryana. 
Su: Idź do mnie do pokoju i obudź Melanie, a ja się zajmę Bryanem. 
Ar: Dobra. - Ruszył na górę. 
Weszłam go kuchni  wszystko co było na podłodze przesunęłam w kąt. 
Su: Bryan? Bryan! No weź człowieku! - Zaczęłam nim potrząsać. 
Bry: C-co? - Spytał ziewając. 
Su: Wygodnie Ci? - Spytałam rozbawiona. 
Podniósł gwałtownie głowe.
Su: Ostrożnie! Leżysz na stole. 
Podniósł się powoli i stanął na podłodze przecierając twarz dłońmi. 
Su: Muszę tu posprzątać. - Powiedziałam zrezygnowana. 
Bry: Pomogę Ci. 
Wzięłam kolejne dwa worki, Bryan nie wyglądał i chyba nie czuł się źle, w końcu był DJ'em nie mógł się zbyt upić, gdy kończyliśmy wszedł Armin, wtedy na niego spojrzałam, miał odkrążone oczy i wyglądał na wykończonego. Ciekawe jak ja wyglądam, chociaż nie, wolę nie wiedzieć. 
Ar: Melania zaraz zejdzie. - Zwróciła się do mnie po czym przeniósł wzrok na Bryana. - Pomogę Cie ze sprzetem co? 
Poszli do salonu, rozłorzyć sprzet, a ja wyniosłam, 4 cięzkie worki śmieci i poszłam na górę, po schodach schodziła Melania, spojrzała na mnie, wyglądała na zawstydzoną.
Mel: Hej. Dzi-dziekuje za nocleg. I sorry za problem.
Su: Spoko.
Mel: Do zbaczenia jutro!
Su: Pa!
Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro, tak w sumie to nie było najgorzej, rozmazał mi się tusz, więc oczy potraktowałam mleczkiem do demakijażu i musnęłam jedną warstwa tuszu,tak właściwie, to wyglądałam całkiem nieźle, szybko sie podmyłam. Gdy zeszłam na dół sprzętu nie było, a sofa stała na Swoim miejscu, odkurzyłam wszędzie poszłam po wierze złożyłam ja razem z Bryanem, bo Armin poszedł już do domu. Gdy skończyliśmy usiedliśmy zmęczeni na sofie.
Bry: Noo... Imprezka się udała. - Uśmiechnął się. 
Su: No. Jak znalazłeś się na stole?
Bry: Nie wiem, chyba stwierdziłem, że nie mam zamiaru spać na podłodze. 
Zaśmiałam się.
Su: No tak, stół to co innego. 
Teraz on się zaśmiał.
Do pokoju wszedł Mike.
Bry: Noooo! Znalazłeś zwierzyne? 
Su: Ano uplował. - Pokazałam mu zęby - No tylko trochę niegrzeczna. Nie przedstawiła mi się nawet rano. 
Bry: Uooooo! 
Mich: Wiedziałaś ją? - Przytaknęłam. - Niezła co? - Najbyraźniej był z Siebie bardzo zadowlony. - A na imie miała Rachel.
Bryan:  Wo! Ta szatynke? Nieźle.
Su: No to trzeba Ci przyznać, była naprawdę śliczna. 
Bry: No dobra, trzeba trzeźwieć, musisz mnie do domu odwieźć. 
Poszłam do kucni i wziełam Sobie prawie nie ruszoną miske chipsów i poszłam do Siebie, jadłam i coś mi wpadło do głowy, prześwit rozmowy z Lysandrem. Kasttiel miał ze mną pogadać. Nie chciał? To zmuszę go do tego, podeszłam do szafy naciągnęłam na Siebie jasne jeansy, czarną bokserkę i czarne tenisówki, umyłam zeby i wybiegłam z domu, na progu zawołałam 
- Wychodze! 
Szłam 20 minut, gdy zobaczyłam w oddali głowe Kastiela, wtedy coś we mnie uderzyło. Pojde do niego i co powiem? ... Dobra wymyślę coś w trakcie, przecież teraz nie zawróce, Kastiel mnie zauważył i przyśpieszył kroku, wpadł do domu, pobiegłam za nim zaczęłam walić do drzwi. 
Su: Wiem ze tam jesteś! Otwieraj. Kastiel?! No cholera jasna otwórz!
Nie skutkowało ze złości kopnęłam w drzwi, czego natyczmiast pożałowałam złapałam się za nogę jędną ręką i zaczęłam skakać na jednej nodze, poczułam, że trace równowagę, złapałam za klamkę żeby nie upaść okazało się że drzwi były otwarte! -.- Runęłam do środka.
Su AAAAAU! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz