czwartek, 26 września 2013

Rozdział XXXIII - sukienka.

Kastiel wyszedł, a ja złapałam za telefon, weszłam w spis kontaktów i zatelefonowałam do Alexyego. Po dwóch sygnałach usłyszałam w słuchawce zaspany głos.

 Ax: Halo? - zieeeeeeeeeew. 

Su: Co Ty śpisz? - spytałam zaskoczona.

Ax: No już nie bo ktoś mnie obudził! No właśnie z kim rozmawiam?

 Zaśmiałam się.

 Su: Z siostrą śpiochu. 

Ax: Sucrette! Co tam chciałaś? 

Su: No... Mamy zaległe zakupy, masz jutro czas?

Od razu się ożywił i zapiszczał mi do słuchawki.

Ax: Tak! Po lekcjach?

Su: Tak, do jutra idź już spać. 

Ax: Dooobraaaanoooc! - z radości przeciągał samogłoski. Poszłam się umyć i położyłam się do łóżka, besty, komixxy, facebook - 21.30 i w kime. 

Następnego dnia obudził mnie budzik w telefonie, wzięłam urządzenie do ręki, 8.30 lekcje miałam od 9.50 zeszłam na dół i ujrzałam tate czytającego gazete na sofie i mame robiącą kanapki w kuchni.
 Su: Dzień dobry. 

Mama: O cześć skarbie! Kanapki do szkoły z szynką czy z serem?

 Su: Połącz. - poczułam się dziwnie, od tygodnia sama robiłam Sobie śniadania do szkoły, jak i te przed wyjściem, a gdy usiadłam przy stole mama postawiła przede mną miskę płatków, wcześniej tego nie zauważałam, ale traktowali mnie jak małe dziecko. 
Su: Dzięki. - bąknęłam tylko i jeszcze raz się rozejrzałam. - Mike wrócił?

Mama: Jeszcze nie. Będzie wieczorem. 

Su: A co z waszym wyjazdem? 
Mama: Przełożony na jutro rano. - Mama odwróciła się i wzięła do ręki włoszczyzne, no na robienie obiadów akurat nie będę narzekać, a właśnie...

Su: Nie będzie mnie na obiedzie. 

Mama: A co umówiłaś się z narzeczonym? - Odwróciła się i uśmiechnęła szeroko.

Su: Daj już spokój! Szkoda,że nie zaczęłaś wczoraj mówić o dzieciach! 

Wtedy tata wszedł do kuchni. 

Tata: Nie zapędzaj się córcia. - Odłożył gazete i upił łyk kawy przyglądając mi się podejrzliwie. 

Su: Ale ja właśnie.. A z resztą. Nie umówiłam się z Kastielem tylko idę na zakupy.

 Mama:  Ciuchów Ci zabrakło?

Su: W środę jest bal, potrzebuje sukienki.

 Mama: Trzeba było tak od razu! - Wyszła z kuchni a po chwili wróciła z portfelem i wręczyła mi 300 zł. 

Su: Mamo...

Mama: Mamy teraz pieniądze, więc bierz pieniądze i zaszalej, tylko nie wracaj mi do domu bez pięknej sukienki! Uściskałyśmy się. 

Tata: A sama idziesz na te zakupy?

 Su: Nie, z kolegą. 

Tata: Kolegą?

Su: Yep. 

Mama: Kastiel nie będzie zazdrosny?

Su: Nie sądze. - Spojrzałam na zegarek, była 9.02

Mama: A skąd ta pewność? 

Su: Bo ten kolega to gej. - Zerwałam się z miejsca, wychodząc z pomieszczenia zerknęłam jeszcze na twarz rodziców, malował się na nich szok,
zachichotałam. Wbiegłam na górę, założyłam koszulkę z panda, brązowe slimy i zielone trampki. Weszłam do łazienki, wyprostowałam włosy, umyłam zęby i wytuszowałam rzęsy, wzięłam torbę schowałam do zeszytu zwolnienie lekarskie i wyszłam z domu, przy wyjściu krzycząc rodzicom na pożegnanie. Spojrzałam na telefon, wskazywał 9.30.W szkole weszłam do pokoju gospodarzy. 

Nat: Sucrette! - przytulił mnie. - Wybacz mi, ale nie dałem rady się z Tobą zobaczyć! Jak się czujesz?

Su: Już dobrze. Przyszłam dać Ci usprawiedliwienie. - Podałam mu karteczkę.

Nat: Dzięki, słyszałaś ze udało sie przełożyć bal? 

Su: Tak. - uśmiechnęłam się. - Skąd o tym wiesz? Znaczy, powiedziałeś udało się...
Zaśmiał się.

Nat: Melania mi powiedziała, ostatecznie to mi udało się przekonać dyrektorkę. - Widać było, że jest z Siebie bardzo zadowolony. A ja byłam zaskoczona, nie wiedziałam, że miał w tym Swój wkład, chociaż tak naprawdę to nic dziwnego. 

Su: Dzięki! - Rzuciałam mu się głupio na szyje. Zadzwonił dzwonek. 

Su: Co mamy?

 Nat: Angielski.
 Ruszyliśmy w stronę klasy, gdzie przywitałam się z Arminem, Alexym, który powiedział, ze pogadamy na przerwie, z Kentinem, Lysandrem, Rozalią, Irys i Violettą. Kastiel nie przyszedł na pierwszą lekcje. Po lekcji wyszłam na dziedziniec omówić wszystko z Alexym, który wydawał się najszczęśliwszy na świecie, towarzyszył nam Armin. 

Ax: To co shopping zaraz po lekcjach? 

Su: Zgadza się. - uśmiechnęłam się do jego rozpromienionej twarzy. Armin zakrztusił się sokiem, od którego właśnie się oderwał i patrzył na mnie zszokowany.

Ar: Dobrowolnie zgodziłaś się na zakupy z moim bratem?! 

Alexy posłał mu mordercze spojrzenie, zaczęli walczyć na... miny. Wykrzywiali twarze w taki sposób, ze czułam się jak w przedszkolu i śmiałam się jak dziecko. Gdy Alexy wygrał cała nasza trójka się śmiała, a jak się uspokoilam zauważyłam Kastiela idącego w naszym kierunku, tylko ja go spostrzegłam, bo chłopcy nadal się śmiali, gdy przestali Alexy postanowił, że pójdą do łazienki, mam nadzieje, że nie posikał się ze śmiechu. Kastiel był już kilka metrów ode mnie, a ja skrzyżowałam ręcę na piersiach i spojrzałam na niego obojętnie, on przybrał minę niewiniątka. 
Kas: Ojejku. - Zrobił podkówkę. - Nagrabiłem Sobie?

Nie dam Ci się rozśmieszyć! 

Su: Jeszcze jak. - odpowiedziałam chłodno, a on uśmiechnął się na mój opór. - Co Cię bawi? Dlaczego nie było Cię na pierwszej lekcji?! 

Kas: Daj spokój! To angielski! - Wywrócił oczami. - Z resztą halo? Jestem Kastiel, ten wieczny buntownik. -  Delikatnie się uśmiechnęłam. 

Su: A może się stęskniłam?

Kas: No więc jestem. - Uśmiechnął się i wziął mnie w ramiona. Cóż... Nie potrafiłam się na niego długo gniewać. 

Lekcje minęły dość szybko, gdy zadzwonił wyszliśmy na dziedziniec, do pewnego czasu towarzyszyła nam Rozalia, która szła do Leo, Kastiel który.. no nie wiem po co szedł, ale mi to nie przeszkadzało oraz Armin który po prostu miał po drodze do domu. Zostaliśmy sami dopiero przy wejściu do galerii.
 Ax: Szukasz czegoś konkretnego? - Spytał z podnieceniem w oczach.

Su: Sukienki, na bal.

Ax: No to już! 

Złapał mnie za rękę, chodziliśmy po chyba 15 sklepach, prawie w każdym przymierzałam po kilka sukienek, ale albo były asymetryczne, albo za pstrokate, albo nie ten kolor, a to to a to tamto. Alexy zrobił już zakupy dla Siebie i patrzył na mnie smutno. Już straciłam nadzieje. 
Su: Wiesz... Może pójdziemy do jakiegoś poprzedniego i wybiorę jednak jakąś.

 Ale Alexy się nie odezwał, spojrzałam na niego, a on trzymał ręcę jak do modlitwy i 
wyglądał jakby otrzymał zbawienie, podeszłam do chłopaka i pomachałam mu ręką przed twarzą, ale on nic, podążyłam więc za jego wzrokiem. Na przeciwko nas, na wystawie wisiała piękna złota u dołu rozłożysta, u góry usztywniona, suknia brak mi słów słów by ją opisać. Bez słowa weszłam do sklepu, wszystko wyglądało dość ekskluzywnie, ale nigdzie indziej nie widziałam ' mojej ' sukienki podeszłam do tej na manekinie, na dole była mała plakietka sale 25%, Alexy do mnie dołączył.
Su: Jest tylko jedna... Pewnie dużo dziewczyn ją kupiło...

Ax: Albooo, cena jest niebotyczna. - Złapał za karteczkę i zobaczyłam 3 cyfry. 350$ po obniżce. 

Su: O...

Ax: Przesada...

Su: Nie! Znaczy tak, ale ja mam tyle pieniędzy! - Sama miałam odłożone 50$ na sukienkę. Alexy patrzył na mnie zaskoczony i uradowany zarazem poprosiłam ekspedientkę zeby ją zdjęła, spełniwszy moją prośbę podała mi złoty cud, a ja poszłam ją przymierzyć. Wyglądałam cudownie, leżała idealnie, jednak czułam się dziwnie nosząc tak drogą rzecz, którą znając moje zdolności pewnie spale, albo pobrudzę czekoladą. Alexy był zachwycony, zapłaciłam i wyszliśmy. W domu pokazałam rodzicom moją kreacje, również byli zachwyceni. No i co? Zjedzenie, kąpiel, laptop, zabijanie simsów, 22.15 - czas spać.


Niedługo bal, wiecie co to znaczy? - koniec przynudzania. :D!

5 komentarzy:

  1. B-O-S-K-I-E
    To nie jest przynudzanie :)
    Czas na mnie :D
    Rozdział będzie dopiero jutro, ponieważ jeszcze go piszę i raczej nie zdążę go skończyć dzisiaj ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie przynudzanie? Piszesz świetnie!
    Już czekam na kolejną część ^^

    OdpowiedzUsuń