czwartek, 26 września 2013

Rozdział XII - pękniecie.

Otworzyłam drzwi, weszliśmy do środka. Zamknęłam drzwi gdy się odwróciłam Kastiela już nie było. Weszłam do kuchni stał, przodem do mnie. 
Su: Coś mi to przypomina. - Uśmiechnęłam się nieśmiało.
Kas: Mi też.. Tylko wtedy było trochę inaczej. 
Wdziałam o co chodzi, ale postanowiłam, że udam głupią, wiedząc jak to się skończy zapytałam. 
Su: Jak inaczej  ? 
Uśmiechnął się, przejrzał mnie. Złapał za ręcę i obioł w pasie. 
Kas: A tak. - I mnie pocałował, obięłam go za szyje, gdy się od siebie oderwaliśmy, powiedziałam kończąc moje przedstawienie. 
Su: ( Przekręciłam oczami i zrobiłam minę jakbym sie nad czymś zastanawiała ) Taak, teraz widzę różnice. - Zaśmialiśmy się, pocałowałam go w policzek - Idę na górę się przebrać, zostań tutaj zaraz przyjdę. 
Wbiegłam na górę po schodach i otworzyłam szafę, już wiedziałam co włożyć, wyciągnęłam pare skarpetek i włożyłam je na nogi, potem wzięłam czarną bokserkę, do tego założe trampki w tym samym kolorze i jestem gotowa. Zdjęłam bluzkę i rzuciłam ją na krzesło przy biórku, założyłam bokserkę wynurzając głowę zza koszulki zobaczyłam stojącego przede mną Kastiela.
Su: Miałeś zostać na dole. - Widział coś? Jego twarz, nic nie wyrażała. 
Kas: Znalazłem jakąś zgjętą karteczke na ławie. 
Su: A wziąłeś ją ponieważ... ? 
Kas: Było na niej Twoje imię. 
Su: A tak jasne, to wszystko usprawiedliwa. - Karteczka od rodziców, Kastiel się zaśmiał. - Widziałeś coś? - Przez chwilę nie wiedział o co chodzi. 
Kas: Nic. - Przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. A jednak! Spojrzałam na niego wyczekująco. - No dobra widziałem Cię w staniku... Ale to właściwie jakbym nic nie widział. 
Co za bezczelny kretyn. Zrobiłam naburmuszną minę i skrzyżwałam ręce na piersiach. 
Kas: Oj żartuje. Szczerze mówiąc jestem mile zaskoczony.
Woooho :D , Kastiel czekał na jakąś reakcje, ale niec nie zrobiłam, tylko zabrałam mu karteczke i przeczytałam.
Su: O...
Kas: Co jest?
Su: Rodzice przyjdą dopiero około 22. -  Musieli zostać dłuzej, bo wyjeżdżali na tydzień. Co ja pocznę sama bez rodziców, przez taki czas? Zwyklę nie było ich maksymalne 2 dni. 
Kas: Hmm.. To co robimy? 
Jak to co? Przebieram się i wychodzimy. Zanim się odezwałam, Kastiel wziął mnie na ręcę i zaczęł całować, położył mnie delikatnie na łóżku nie przestając mnie całować miałam nogi owiniętę wokół niego, zaczął rękami przejeżdzać po mojej talii, a w końcu na wewnętrznej stnie łud. Nie wiedziałam jak, ale zgrabnie sprawiłam, że teraz ja byłam nad nim, usiadłam na nim. 
Su: Wow! Wolnego kolego! - Byłam zaskoczona jego zachowaniem. 
Kas: Kolego? - Spojrzał na mnie zdziwiony. - Nie uważasz, że jestem kimś więcej niż kolegą? 
Su: Wolnego skarbie. 
Kas: Okej, więc jestem skarbem. 
Zaśmiałam się i zeszłam z niego. 
Su: Poczekaj na mnie na dole. 
Kas: Jak jesteś taka oporna jeszcze bardziej mnie kręcisz. - Byłam w drodze do łazienki, kiedy zagrodził mi drogę pocałował szybko w usta i czmychnął na dół. 
Weszłam do łazienki rozczesałam i postanowiłam związać je w koński ogon. Po czym wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. Kastiel miał w ustach parówkę. 
Su: Jasne, że możesz wziąć Sobie coś do jedzenia Kastiel. Miło, że pytasz.
Wyszrzeczył do mnie zęby po czym z pełną buzią powiedział. 
Kas: chczesz? 
Zaśmiałam się poszłam do przedpokoju założył buty i zawołałam.
Su: GOTOWY?
Zmaterializował się przedemną i też założył buty. Wyszliśmy.
Su: Too.. Dokąd idziemy?
Kas: Może do mnie? Wyjedziemy z demonem na spacer.
Su: Okej.
Szliśmy ok pół gdziny rozmawiając o wszystkim i o niczym, dgy w końcu bylyśmy od jego domem otworzył drzwi.  
Kas: Wejdź. 
Su: Nie wiesz stałabym przed domem jak kretynka. 
Uśmiechnął się głupio. 
Kas: To nie było dokładnie tak.
Su: Oh daj spokuj! 
Weszłam do środka, w przed pokju była jedna ładna szafa, beżowa wykładzina, stojak na buty nad ktrórym wisiał obraz, przedstawiający jakiś piękny górski widok, ściany były koloru bordowego, na końcu przedpokoju był otwór na drzwi nad którym wisiał zegar wskazywał godzinę 11.05. Kastiel wszedł do kuchni rozglądając się, po czym zniknął mi z oczu, pewnie szuka psa, zrobiłam dwa kroki do przodu w drzwiach do kuchni ujrzałam wieklą czarną plamę i BAM już po sekundzie leżałam na podłodze i przygniatało mnie wielkie ciało Demona. 
Su: AŁA! 
Kastiel wbiegł do przedpokoju. 
Kas: Demon zejdź z niej Ty głąbie! 
Pies go posłuchałm, a Kastiel pomógł mi wstać.
Kas: W porzątku?
Su: Tak. - Bolała mnie głowa, bo uderzyłam nią o drzwi, ale nie chciałam robić z Siebie ofiary. 
Kas: Zawsze tak robi na widok pięknych kobiet. 
Su: ( Jak dziwnie jest coś takiego słyszeć z jego ust. ) A co często przyprowadzasz to dziewczyny. 
Uśmiechnęłam się, ale on zmarszczył brwi i nic nie mówiąc założył Demonowi kaganiec. a pod broże podpiął smycz. Wyszliśmy bez słowa z domu. Muszę jakoś przerwać te cisze. 
Su: Mogę go poprowadzić? 
Kas: Żartujesz? - Spytał zarazem zdzwiony i rozbawiony. - Przed chwilą skoczył na Ciebie a Ty się wywaliłaś, a jak Cię szarpnie? 
Su: Dobrze tato. 
Kas: Czekaj, bo się pogubiłem. Jestem kolegą, skarbem, czy tatą? 
Pocałowałam go w policzek.
Su: Skarbem. 
Chodziliśmy tak kilka godzin po parku rozmawiając o różnych rzeczach, dostałam sms'a. Wyjęłam telefon, była 16. Wow... 
Kas: Kto napisał? 
Su: Nataniel.
Kas: Czego ten idiota od Ciebie chce?
Su: Nie nazywaj go tak! 
Kastiel wywrócił oczami i spojrzał na mnie wyczekująco. 
Su: I chce wiedzieć dlaczego nie było mnie na lekcjach. 
Kas: I co zrobisz? 
Su: Pogadam z nim jutro. 
Wykrzywił usta.
Su: Uuu... Ktoś jest zazdrosny?
Kas: Powiedzmy, nie tyle zazdrosny co wkurzony, dlaczego się z nim w ogóle zadajesz?
Su: Lubię go. To mój przyjaciel. 
Kas: Ta.. Pan wojskowy też był Twoim przyjacielem. 
Skrzywiłam się na słowo był nie chciałam go tracić, ale postanowiłam teraz o tym nie myśleć.
Su: Tak się składa, że tu mam sprawe wyjaśnioną. 
Kas: To znaczy?
I opowiedziałam mu po krótce o parku i o naszej rozmowie gdy zapomniałam plecaka z klasy. 
Kas: Myślisz, że odpuści? 
Su: Tak. 
Już nie odzywaliśmy się na ten temat. Odprowadził mnie pod drzwi o 16, bo byłam zmęczona, n z resztą też. Porzegnaliśmy się pocałunkiem, ale w trakcie Demon szarpnął a Kastiel poleciał w tył. Uśmiechnęliśmy się do Siebie. 
Su: Narazie. 
Kas: No cześć. 
Weszłam do domu zdjęłam buty podgrzałam sos do spagetti który przygotowała mi mama, makaron był gotwy leżał na durszlaku w zlewie, starczy mi jeszcze na jutro, potem będę musiała coś wykombinować na obiad, spojrzałam na lodówkę, na dórze leżała koperta z pieniędzmi, jak poinstruowała mnie mama w katreczce. Zjadłam zmyłam po Sobie postanowiłam się wykąpać, wzięłam długą kąpiel myśląc o dzisiejszym dniu, umyłam też głowe, zrobiłam Sobie turban na głowie, założyłam białą trochę za dużą bluzkę i szare spodnie dresowe ze ściągaczami za kolano. Odrobiłam lekcje, gdy skończyłam była 19.30, a ja zrobiłam się dziwnie senna. Wstałam rozczesałam włosy i położyłam się do łóżka, wzięłam telefon i wysłałam Kastielowi sms'a .dobranoc skarbie :D :* , po chwili odpisał. obranocka się skończyła? haha dobranoc :*  
Obudziłam się sama o 7 rano, to dobrze, bo dzisiaj szkoła była na 8. Poszłam do kuchni wstawić mleko na płatki, w przedpokoju stały walizki, czyli nie będzie ich gdy wrócę, wzięłam z blatu karteczkę samoprzylepną i napisałam, do zobaczenia za tydzień, kocham was!  
Wbiegłam na góre, postanowiłam założyć sukienkę od Alexyego, ponieważ całkowicie o niej zapomniałam i zrobiło mi się głupio. Była kolru morskiego na ramiączka, róra była usztywniina, a w pasie był cienki paseczek w czarnym kolorze, dół był zwiewny, sukienka sięgała mi przed kolano. Zerknęłam do szafy, postanowiłam założyć do niej czarne niewysokie koturny, przejrzałam się w lustrze, wyglądałam świetnie... Zeszłam na dół i akurat zdążyłam wyłączyć mleko zanim wykipiało. Zjadłam, weszłam do łazienki umyłam zęby, 7.30, dobra wychodzę. Wzięłam torbę i wyszłam z domu, gdy byłam na dziedzińcu nikogo nie spotkałam, postanowiłam pójść do pkoju gospodarzy prozmawiać z Natanielem. Weszłam bez pukania.
Su: Hej Nataniel. 
Nat: O cześć! Bardzo ładnie wyglądasz.
Su: Dzięki. - Uśmiechnęłam się do niego. 
Nat: Napisałem wczoraj do Ciebie... 
Su: Tak wiem! Dlatego przyszłam.
Nat: Och.. A już liczyłem, że chciałaś porozmawiać z przyjecielem. 
Spojrzałam na niego niepewnie, a on się uśmiechnął.
Su: Głupek! - Też się uśmiechęłam. - W każdym bądź razie.. (Opowiedziałam mu o Kentinie, widziałam, że jak mu to opowiadałam stężała mu twarz, a wzrokem podążył na moje ręce, gdzie było widać nie tak już widoczne siniaki. Postanowiłam zmienić końcówkę) Udało mi się och jakoś rozdzielić wtedy Kentin uciekł, a że ja i Kastiel nie bylyśąmy w hymorze odprowadził mnie do domu. -  Nie wiedziałam czemu skłamałam. 
Nat: No dobra, tym razem wam daruje, ale nie uciekaj więcej. Za to Kentin bedzie miał kłopoty. 
Su: Nataniel...
Nat: No co? Mam dobry powód też nie wrócił na lekcje! 
Su: Okej okej. Pójdę już. 
Nat: Do zobaczenia na polskim. - Orzekł z uśmiechem, który odwzajemniłam.
Wyszłam z pokoju gospodarzy i na końcu korytarza zobaczyłam Lysandra i Kastiela dyskutujących o czymś zaciekle, postanowiłam im nie przeszkadzać i poszłam do klasy, siedzieli tam Armin i Alexy, ten drugi na mój widok cały rozpromieniał. 
Ax: Ojej! Założyłaś ją! - Przybiegł mnie uściskać. -- Wyglądasz niesamowicie! 
Su: Dzięki! - Wyszczerzyłam do niego zęby. - I przepraszam, że wczoraj jej.. 
Ax: Nie szkodzi, wiesz właśnie szedłem do łazienki. 
Su: Ah, okej. Narazie. 
I wybiegł z klasy.
Ar: Faktycznie ślicznie wyglądasz. 
Su: Dzięki. 
Uściskaliśmy się, o dziwo w nic nie grał.
Ar: Zrobiłaś Sobie wczoraj po teście wspólne wagary z Kastielem i Kentinem? 
Skrzywił się wymieniając Kentina. 
Su: Nie do końca. 
Spojrzał na nie pytająco. 
Opowiedziałam mu to samo co Natanielowi, ale po tym jak powiedziałam o rozdzieleniu Kentina i Kastiela postanowiłam, że jemu powiem więcej. 
Su: I wiesz... Pytałeś, czy Kastiel mi się podoba. 
Ar: Tak.. Pytałem. 
Su: Ale to chyba coś więcej. 
Ar: Aha... 
Su: Armin ja.. 
Ar: Su, nie musisz się tłumaczyć, kocham Cię nie wiem czy jak siostre czy jak.. W każdym razie nie mam Ci za złe, za to Kentinowi powyrywam nogi z dupy! Zastosuje na nim kilka trików z tekkena! 
Su: Przestań, to mój kolega, jestem na niego wściekła, zachował się jak palant, ale już dostał nauczke. 
Armin przyglądał mi się przez chwile w milczeniu.
Ar: No dobra - Powiedział niechętnie. 
Tą lekcje siedziałam z nim, Alexy usiadł przed nami dołączyła do niego Violetta, potem weszła Rozalia i Iris, Peggy zajęła miejsce obok Kim, Amber z Charlotte, ich trzeci muszkieter był chory czy coś, Potem wszedł Nataniel, usiadł za mną, a na końcu, Lysander... Sam. Co się dzieje? Gzie jest Kastiel? Lysander zajął miejsce obok Nataniela. 
Lysander mnie unikał, albo miałam paranoje, każdy prócz, oczywiście Amber i Lysandra powiedział, że ładnie wyglądam, lekcje minęły o dziwo dość szybko, po historii która była ostatnia wyszłam na dziedziniec i zmierzałam w stronę domu, a za mną usłyszałam jego.. 
Kas: Su? 
Su: Kastiel! - odwróciłam się szybko w jego stronę. - Co z Tobą?! Dlaczego znowu zwiałeś?! Porąbało Cię?
Kas: Su.. To koniec, tego.. wszyskiego między nami. 
I odszedł...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz