czwartek, 26 września 2013

Rozdział XVII - zaproszenia.

Wstałam z łóżka, zaścieliłam i wyszłam  na patio, było dość chłodno, założe białe buty na obcasie, białe rurki i białą kurtke z różowymi elementami. Znów poranne czynności, wstawianie mleka, na górę ubrać się, zejść na dół, zjeść, na góre umyć zęby. Znów zeszłam na dół. Mike siedział przy stole ubrany w czarny sweter i ciemne jeansy. 
Su: Dzisiaj też bawisz się w mojego szofera? - Spytałam z uśmiechem rozczesując włosy. 
Mich: Tak. - Uśmiechnął się. - Za ile madame wychodzi? 
Su: Za pięć minut. - Była 8.40.  
Weszłąm na górę wziąć książki weszłam do łazienki, zauważyłam, że mam spierzchnięte usta, więc machnęłam je pomatką i zeszłam na dół. 
Su: Powóz gotowy? 
Mich: Naturalnie. 
Zaśmiałam się, wyszliśmy z domu, Mike otworzył mi drzwi i zaprosił mnie gestem do środka, znów się zaśmiałam, ale odpowiedziałam poważne.
Su: Dziękuje. 
Zamknął za mną drzwi i usiadł na miejscu kierowcy. 
Mich: Chłodno dziś. 
Su: No wiem. 
Po chwili byliśmy pod szkołą. 
Mich: Zaproś dziś trochę ludzi. 
Su: Jakieś ograniczenia? 
Mich: Jak zapraszasz dziewczyny, to nie. 
Spojrzałam na niego z miną AYFCM. 
Mich: Ja też zaproszę trochę osób. - Patrzyłam na niego wyczekująco. - No co? Chyba 50 osób nie zaprosisz! 
Su: No nie... O której ta impreza?
Mich: Nie wiem... 20?
Su: W porządku. Dobra lece. 
Mich: Cześć. 
Wysiadłam z auta, na dziedzińcu była Rozalia która od razu podbiegła w moją strone i mnie uściskała.
Su: Cześć. Urządzam jutro impreze. Czuj się zaproszona. 
Roz: O super! 
Zza jej ramienia zobaczyłam, wychodzących ze szkoły i śmiejących się Armina i Irys. 
Roz: Kto już jest zaproszony? 
Słyszałam ją jakby mówiła to stojąc kilka dobrych metrów ode mnie. 
Roz: Em... Sucrette? 
Su: Hę? 
Roz: Pytałam, czy kogoś zaprosiłaś.
Su: A tak... Armina, Alexyego i Ciebie. No i Irys, znaczy Armin miał to załatwić, pójdę sprawdzić, czy przekazał wiadomość. - Wskazałam palceem w stronę gdzie stali Armin i ów ruda dziewczyna. - Możesz zaprosić resztę? 
Roz: Jasne nie ma problemu! U Ciebie w domu o... ? 
Su: 20. - Uśmiechnęłam się. 
Roz: Ok lecę. 
Ja też... Podeszłam do Armina i Irys. Uściskałam Armina i uśmiechnęłam się do Irys, ale od razu się od niej odrwóciłam patrząc na Armina, ten obiął mnie ramieniem. 
Ar: Jak tam Susieczko? - Uśmiechnął się szeroko. 
Su: Nienajgorzej Armine.. - Nie dokończyłam, bo zatkał mi usta ręką, zaczęłam się śmiać - mm obla obla! - Chyba zrozumiał i zabrał rękę, zaczeliśmy się śmiać, a Irys przyglądała nam się z zakłopotaniem. - Przekazałeś wieści? - Spojrzałam na nieg pytająco. 
Irys spytała od razu zaniepokojona. 
Irys: Jakie? - Ciekawe o czym pomyślała. Ale z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu ta dziewczyna mnie irytowała.  
Ar: O! Alexyemu tak, Irys zapomniałem. 
HAHA! 
Su: Tak więc. - Zwróciłam się do niej. - Urządzam jutro imrezę o 20.
Irys: O świetnie. Będę. - Uśmiechnęła się. 
Zadzwonił dzwonek, poszliśmy na lekcje usiadłam z Kentinem, podczas lekcji poinformowałam go o imprezie, powiedział, że przyjdzie, napisałam do Rozalii .  Kentin i Irys załatwieni ;) Odczytała sms'a odwróciła się w moją stronę i kiwneła porozumiewawczo głową. 
Po lekcjach wyszłam na dziedziniec, dogoniła mnie Rozalia. 
Roz: Zaprosiłam trochę osób. 
Su: Kogo? 
Roz: Leo - Pomachała mi telefonem i uśmiechnęła się. 
Su: W porządku, kogo jeszcze? 
Roz: Violette, Kim, Peggy, Lysandra, Kastiela, Me... 
Su: Kastiela? - Przerwałam jej i zrobiłam zdziwioną minę. 
Roz: Taak, gdy go zaprosiłam zrobił podobną minę, ale powiedział, że przyjdzie. 
Su: Okeej.. - Wow... 
Roz: Na czym skończyłam, a tak! Melanie. I... I to chyba wszyscy. 
Przekalkulatowałam to Sobie. 
Su: A Nataniel? 
Roz: Oj! Zapomniałam o nim! - Wygięła usta w podkówkę. 
Su: W porządku, sama go zaprosze. - Uśmiechnęłam się do niej i zobaczyłam Nataniela wychodzącego ze szkoły. - I to od razu. 
Rozalia odwróciła się u śmiechnęła. 
Roz: Dobra ja lecę. - Uściałyśmy się. 
Su: Nataniel! 
Rozejrzał się, zaraz mnie zobaczył i ruszł w moim kierunku. 
Nat: No co tam? - Spytał z uśmiechem.
Su: Urządzam jutro o 20 imprezę, będziesz?
Nat: No jasne. - Uśmiechnął się szerko. 
Su: Super! Idziemy? 
Nat: Tak. - Włożył rękę do kieszeni. - Albo nie, zapmniałem kluczy do domu... - facepalm - I miałem coś jeszcze zrobić z papierami. 
Su: W porządku. To do zobaczenia na imprezie! 
Nat: No pa. 
Michel po mnie nie przyjechał, więc ruszyłam z buta do domu. No i po 15 minutach byłam na miejscu. Weszłam do domu.Mike zdziwony wszedł do przedpokoju.
Mich: Już jesteś? 
Su: No tak. 
Mich: Miałem właśnie wychodzić. 
Su: No cóż, nie zapłace Ci. 
Zaśmiał się, a ja weszłam do kuchni i usiadłam, zajął miejsce na przeciwko mnie.
Mich: I ile osób zaprosiłaś?
Przeliczyłam. 
Su: 13.
Mich: W porządku.
Su: A Ty?
Michel wyjął telefon z kieszeni, coś w nim poklikał i pomachał mi nim, wyrwałam mu go z ręki i policzyłam 11 imion dziewczyn i 20 chłopców. Wyszczerzyłam oczy. I oddałam mu telefon.
Su: Przepraszam, też biorę udział w imprezie, czy zamkniesz mnie w szafie i wypuścisz następnego dnia? - Spytałam z szyderczym uśmiechem.
Mich: Jeszcze się nad tym zastanawiam. - Odpwiedziałam z tym samym uśmiechem. 
Pokazałam mu język. 
Mich: Och dzieciaku. 
Su: Przestań! Nie jestem dzieciakiem.
Mich: No dobra dobra, wiesz nie przyjechałem po Ciebie, to może zrobie jakieś zakupy na obiad? 
Su: Tak. - Zastanowiłam się. - Kub schaby i 2 kilo ziemniaków. 
Mich: Dobra. 
Wyszedł z domu, ja wyjęłam z lodówki ogórki i śmietane, obrałam zielone warzywa umyłam i pocięłam, potem dodałam śmietany, sól pieprz. Wszystko wykonywałam myśląc o jutrzejszej imprezie. Przyjdzie Kastiel... Wstawiłam mizerie do lodówki. I poszłam na górę założyć dresy i za dużą bluzke. Zeszłam na dół po chwili wrócił Mike, wzięłam od niego zakupy, zaczęłam obierać ziemniaki, on też przebrał się w dresy i założył białą koszulkę. 
Mich: Pomóc Ci? 
Su: Umyj schaby i je rozbij. - Wstałam i wyjęłam z szafki przyprawę. - I przypraw. 
Niewiele rozmawialiśmy zrobiłam w końcu obiad i zjedliśmy razem weszłam na górę, usiadłam do laptopa pisałam trochę na gadu, grałam. Standardowe czynności... poszłam się umyć, ogoliłam się i trochę leżałam w wannie, gdy wyszłam była 21, poczekałam aż wyschą mi włosy 21.30 - usnęłam. Nic mi się nie śniło, gdy się obudziłam była, 9.22. - dziś impreza pomyślałam rozciągając się. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz