Natychmiast odwróciłam wzrok i przyśmieszając kroku poszam na klatke schodową i BAM!
- Sucrette? Wszystko w porządku?
Su: Lysander?
Głupie pytanie. Nie! Święty Mikołaj!
Lys: Wyglądasz na wywróconą z równowagi. Co się dzieje?
A wtedy na klatkę wszedł Kastiel.
Kas: TY!
Spojrzałam na niego przestraszona. On wpatrywał się dzikim wzrokiem w Lysandra, ten jednak zachował całkowity spokój.
Lys: Tak?
Kas: Powiedziałeś jej!
Lys: O czym?
Kas: O Rebecce! A o czym!?
Nie wiem czemu, ale na słowo Rebecca Padające z ust Kastiela coś ukuło mnie w okolicach serca.
Lys: Zgadza się, powiedziałem.
Kastiel cały kipiał ze złości natomiast Lysander nadal był opanowany co muszę przyznać było godne podziwu.
Kas: Sucrette idź stąd!
Su: Ani mi się śni! Mnie też to dotyczy!
Kas: Powiedziałem wyjdź stąd, mam głęboko w dupie, co Ty chcesz! Wyjdziesz stąd sama albo wyprowadzę Cię siłą!
Do oczu zaczęły napływać mi łzy, aż jedna spłnęła mi po policzku, w chwili spływania łzy w oczach Kastiela widziałam coś w stylu... żalu? Spojrzał na Lysandra, też podążyłam wzrokiem w jego stronę, teraz na jego twarzy było widać cień złości, teraz razem z Kastielem siłowali się na spojrzenia. I wtedy kolejna osobą pstanowiła dolączyć do grona nieszczęsnych klatkowiczów... Nataniel.
Nat: Co to za krzyki? - Przebiegł wzrokiem po twarzach Lysandra Kastiela i zatrzymał się na mnie, na moim policzku był ślad od łzy, więc natychmiast wytarłam go ręką.
Kas: Nie no tylko jego tu brakowało.
Nie chciałam słuchać jak się kłócą. Podeszłam do Nataniela i złapałam go za rękę.
Su: Chodź - Szepnęłam.
Posłuchał mnie i weszliśmy do klasy B. Nataniel usiadł na krześle, a ja na jego kolanach, obiął mnie rękoma.
Nat: O co chodziło?
Su: Nataniel... Ja... Byłam z Kastielem. - Nie zamierzałam mu tego mówić tak szybko, ale był moim przyjacielem, nie chciałam mieć przed niem tajemnic. - Jeden dzień.
Nat: C-co? Zostawił Cię po jednym dniu?! Co za idiota! Skretyniały...
Su: Chcesz wiedzieć o co chodziło? - przerwałam mu.
Przytaknął.
Su: Okazało się, ze Kastiel ma inną dziewczynę, nie wiem jaką i jak długo. Powiedział mi o tym Lysander, i jakoś wyszło, że spytałam o nią Kastiela i.. poszłam na klatkę, wpadłam na Lysandra, i za nami wpadł Kastiel..
Nat: I nie ucieszył, się że Lysander Cię o niej poinformował. - Dokończył za mnie półgłosem i przytulił.
Po pewnym czasie poczułam ukojenie w jego ramionach i usiadłam już spokojna na krześle obok.
Su: Jak się czujesz?
Nat: Ale ze w sensie?
Su: Z informacją o mnie i Kastielu.
Nat: Dziwnie... Ale jak zobaczyłem go u Ciebie wtedy w domu.. Jesteś mądra, nie wiem co w nim widzisz, ale napewno masz jakiś powód że go kochasz.. Bo kochasz go wiem to - Uśmiechnął się delikatnie. - Mogę mówić, ze jest dla Ciebie niewłaściwy, ale wiesz czego chcesz.
Su: Dzięki. - To było słodkie, to mój najlepszy przyjaciel, teraz to wiedziałam.
Nat: Su...?
Su: Tak?
Nat: Kim był ten facet który Cię podwiózł? To jakiś chrory pomysł na wzbuzenie zazdrości w Kastielu?
Su: Myślisz,że taka jestem?
Nat: Nie! Skądże znowu!
Nie przyszedł mi do głowy nawet taki pomysł, ale widocznie przez przypadek wywołałam w nim zazdrość.
Su: To mój brat.
Nat: Nie wiedziałem, ze masz brata.
Su: Nie wspominałam o nim, ostatni raz widziałam go 3 lata temu. Ma na imię Michel.
Zadzwonił dzwonek, wszyscy prócz Lysandra i Kastiela weszli do klasy. Jednak pojawili się po dziesięcu minutach, nie spojrzałam na nich, tylko na blonyna siedzącego w tej ławce co ja, wymieniliśmy blade uśmiechy.
Cały dzień spędziłam z Natanielem, gdy skończyły się lekcje wyszłam z nim na dziedziniec. Zobaczyłam czarnego mercedesa i Mike'a w środku.
Su: Mój szofer.
Nataniel też spojrzał na auto i się zaśmiał, wtedy ktoś rzucił na na mnie od tyłu zakrywając mi oczy.
- Zgadnij kto!
Su: Alexy.
Odsłonił mi oczy i stanął przedemną patrząc na mnie srogo.
Ax: Poprawna odpowiedź brzmi mój brat Alexy!
Zachichotałam, wtedy podszedł Armin i obiął mnie ramieniem.
Ar: Kto to jest? - Spojrzał na auto.
Su: Kolejny brat. - Uśmiechnęłam się do niego i wtedy obok mahnęła mi krzywa czerwonych włosów. Musiał to słyszeć, więc już wie... - Idę, nie będę kazała mu czekać. - Uściskałam każdego po kolei i pobiegłam w stonę auta.
Mich: Więc to miałaś na myśli mówiąc, że nie możesz się opędzić? - Spytał z uśmiechem.
Su: Nie. Brakuje jeszcze dwójki.
Mich: Spodnie moro i czerwone włosy?
Su: Kentin i Kastiel? - Ciężko było wypowiedzieć mi to drugie imię.
Mich: Przyglądali Ci się.
Su: Moro tak, ale ten drugi nie.
Mich: A może tak, tylko o tym nie wiesz.
Su: Daj spokój i jedź już.
Zaśmiał się i odpalił silnik.
Mich: Zrobiłem dzisiaj zakupy, wziąłem frytki i cztery pałeczki kurczaka.
Su: To mamy obiad. - Uśmiechnęłam się.
Zaraz potem byliśmy pod dmem, zatrzasnęłam drzwi od samochodu.
Mich: Tak pomyślałem... Rodzice zostawili Ci trochę kasy.
Su: Tak. I co? - Chyba wiem do czego to zmierza.
Mich: Może jakaś domóweczka? - Powiedział z wielkim uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz