Spojrzałam na niego tępo, co musiało wyglądać dość zabawnie bo Mike zdusił śmiech.
Mich: Oj no weź Susiu! - Podszedł do mnie złapał za ręcę, potrząsnął i uśmiechnął się zachęcająco. - Mała imprezka! - Tą wielkość imprezy pokazał mi między palcem wskazującym a kciukiem.
Su: No niech Ci będzie...
Przytulił mnie.
Mich: To jutro imprezka!
Su: Jak to jutro?!
Mich: A tak szkoła.
Su: ( Zaczęłam bić mu brawo. ) Pojutrze... Szybko minie! - Dodałam szybko widząc jego smutną minę.
Mich: No dobra.
Weszłam do Siebie do pokoju. I szukałam czegoś do przebrania. * din din *
Armin :
Gramy siostra ? :D
Su:
Będę robić obiad, może wpadniesz?
Armin :
lece pedze! :D
Założyłam czarną bokserke i plażowe kolorowe szorty po czym zeszłam na dół. Michela nie było w kuchni. Wzięłam miske i kurczaki.
Su: Kolega do mnie przyjdzie!
Umyłam szybko kurczaki i położyłam na blacie, gdy się odwróciłam Mike stał w drzwiach kuchni.
Mich: Kolega?
Su: Tak, jeden z tych z którym rozmawiałam dzisiaj przed szkołą.
Mich: Który?
Su: Czarne włosy.
Mich: Ten blondas wydaje się odpowiedniejszy dla Ciebie, taki wiesz, bardziej ułożony.
Su: Powiedziałam kolega braciszku! - Dałam mu buzi w polik. - Nie musisz być taki troskliwy.
W odpowiedzi uśmiechnął się lekko, wyjęłam przyprawe do kurczaka i zadzwonił dzwonek, widziałam, że Mike kieruje się w strone drzwi rzuciłam przyprawe na blat i pobiegłam zagrodzić mu drogę.
Su: Może lepiej ja otworze co?
Mich: A to dlaczego? - Spytał podejrzliwie.
Su: Nie będziesz mi straszyć kolegów!
Mich: Nie jestem aż taki straszny.
Wywróciłam oczami, a on gestem ręki pokazał żebym otworzyła drzwi. Pojawił się w nich Armin uściskałam go.
Su: Muszę przyprawić kurczaka, a potem pójdziemy na góre.
Mówiłam to gdy Armin zdejmował buty, a ja udałam się już do kuchni, słysząc drugą część mojej wypowiedzi Mike uniósł brwi i spjorzał na mnie ukradkiem, na co trzepnęłam go w ucho i szepnęłam.
Su: Jesteś niemożliwy.
Wtedy Armin wszedł do kuchni, bałam się, że zrobi się niezręcznie.
Ar: O, hej. Brat Sucrette?
Mich: Sucrette? - zaśmiał się. - Ja mówie na nią Susia, nie przywykłem do Sucrette
Ar: No cóż, ogólnie obowiązuje jeszcze Su. - Uśmiechnął się, a Mike odwzajemnił uśmiech.
Mich: W każdym bądź razie, jestem Michel.
Ar: Armin.
Uściskali Sobie dłonie, a ja skończyłam z kurczakiem.
Su: No to Mikey. ( czyt. Majki ) Olej do frytkownicy i wiesz co dalej.
Mich: Ej ej! Miałem dotrzymywać Ci towarzystwa, a nie być tu gosposią.
Su: Masz coś lepszego do roboty?
Mich: No nie...
Poczochrałam go po włosach.
Su: Też Cię kocham. - Wyszczerzyłam do niego zęby.
Mich: Ech... No dobra spadaj stąd.- Powiedział uśmiechając się.
Weszłam z Arminem na górę. On usiadł u mnie na łóźku.
Ar: To jak Susiu co robimy? - Powiedział z ogromnym uśmiechem. - Suśka, Susieczko? - Zaczął się śmiać.
Su: Co się tak cieszysz!? - Przekrzykiwałam go. - Armin! - HUDHWSUFDHLWF - Arminku.
Nagle przestał sie śmiac i patrzył na mnie zdziwiony.
Ar: Nie mów tak do mnie.
Su: Nie lubisz jak się tak do Ciebie mówi? - Spytałam słodkim głosikiem robąc mine niewiniątka. - Arminku? Armisiu Ty mój!
Ar: Ostrzegam Cię!
Su: Oj Armineczku, nie denerwuj się!
Rzucił mnie na łóżko i zaczął łaskotać w przerwach między moim śmiechem można było usłyszeć przestan , no wez , prosze Cie! Czułam, że jestem cała czerwona. W końcu Armin zakończył moje tortury i złapał mnie za nadgarstki.
Ar: A nie będziesz tak do mnie mówić?
Su: Nie.
Ar: Obiecujesz?
Su: Obiecuje.
Armin westchnął i mnie puścił.
Su: Mi nie przeszkadza Suśka, możesz tak do mnie mówić.
Ar: W porządku. - Uśmiechnął się szyderczo.
Su: Oj ale przyznaj, że Arminek i Armineczek brzmi słodko.
Ar: Ej obiecałaś!
Su: No ale przyznaj.
Armin dobleciał do mnie i usczypnął mnie w bokach. Podszkoczyłam i przytuliłam go za szyje, też mnie obiął.
Su: Mój Arminek. - Uśmiechnęłam się o Siebie, chociaż wiedziałam że źle się to dla mnie skończy i wtedy Mike zapukał do drzwi. Odkleiłam się od Armina i obdarowałam go triumfalnym uśmiechem. - Już idę Mikey!
Armin prychnął i usiadł na łóżku.
Wyszłam z pokoju i nikogo nie ujrzałam. Zeszłam na gół Mike siedział przy stoliku.
Mich: Wstawiłem frytki i rozgrzałem patelnie może coś zrób z tym kurczakiem.
Bez słowa podeszłam i położyłam dwie pałeczki na patelni, zaskwierczało.
Mich: Jesteś pewna, że to tylko kolega?
No właśnie chyba nie...
Su: Jest dla mnie jak brat... - Spojrzałam na niego ostrożnie. - A czasem trochę bardziej.
Zrobił krzywą minę.
Su: Uwierz mi, że narazie nie zamierzam z nim być, ale na pewno jest dla mnie tak samo odpowieni jak blondas...
Mich: No dobra, jakoś to przełkne.
Poklepałam go po ramieniu i uśmiechnęłam się delikatnie.
Mich: To nie ma nikogo kto Ci się tak naprawde podoba?
Su: Jest... Był... - Cholera po co ja mu to mówię?! - No jest... Ale to długa historia i ciężka sprawa.
Z mojego wyrazu twarzy musiał wywnioskować, że nic więcej już mu nie powiem, więc pogrążył się w jakimś sportowym pisemku i sączył colę.
Wzięłam talerz i nalałam na jego część ketchup, frytki były gotowe, wsypałam je na talerz i osoliłam. Kurczak potrzebował jeszcze ze trzech minut. Wbiegłam na górę i zajrzałam do pokoju. Armin leżał na moim łóżku i robił coś z telefonem.
Su: Za chwilę będę.. No wiesz, obiad..
Ar: Okej spoko.
Uśmiechnęłam się przepraszająco, a on zwyczajnie, zbiegłam na dół. Obok moich pałeczek położyłam kurę Michela i wstawiłam mu frytki. Po chwili zdjęłam moje pałeczki i poszłam na górę.
Su: Pilnuj kurczaka!
Weszłam do pokoju, Armin pisał coś na telefonie, usiadłam na łóżku po turecku maczając frytke w ketchupie i wkładając ją Arminowi do ust.
Su: Nie pisz już z tymi dziewczynami. - Uśmechnęłam się lekko.
Ar: Sorka, to Irys.
Su: Ach tak... - Poczułam się dość dziwnie, zmarszczyłam brwi.
Ar: Nie bądź zazdrosna Susieczko. - Poczochrał mnie po włosach.
A ja zastanawiałam się, czy to dziwne uczucie to faktycznie zazdrość.
Ar: To co robimy?
Su: Jak to co? - Uśmiechnęła się szeroko, wręczyłam mu talerz i pomaszerowałam stanardowo odłączyć laptopa od ładowania. Trochę pograliśmy zjedliśmy obiad, powchodziliśmy na portale, potem na czat tak dla śmiechu. Armin odpisywał na sms'a.
Su: Michel wpadł na pomysł żeby urządzić imprezę. Jesteś zaproszony.
Ar: I kto jeszcze będzie?
Su: No... Narazie zaprosiłam tylko Ciebie.
Ar: Hm, to czuje się zaszczycony.
Zaśmiałam się.
Ar: A kiedy to ta impreza będzie?
Su: W sobotę, przekaż Alexyemu. - Wtedy z jego telefonu wyobyło się charakterystyczne pikanie. - I Irys od razu też. - Dodałam może ze zbyt dużą niechęcią co Armin chyba zauważył i zrobił się delikatnie czerwny, a ja zła. Do pokoju wszedł Michel.
Mich: Rodzice dzwonią.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła 19, Armin chyba też to zauważył.
Ar: Oh, ja sie chyba bede zbierać.
Su: Taak.
Zeszliśmy na dół, uściskaliśmy się krótko, Armin założył buty i wyszedł. Podeszłam do telefonu.
Rozmawiałam z rodzicami przez chwilę o obiedzie, co u mnie, a na samoprzylepnej karteczce obok napisałam słowo impreza ? i pokazałam Michelowi, ten pokręcił przecząco głową, po minucie odłożyłam słuchawkę poszłam się umyć, założyłam piżamę i wpełzłam do łóżka. Była 20.10, a ja oczywiście byłam padnięta i zaraz zastęłam. Śmiło mi się, że byłam w białym pomieszczeniu stałam przed ścianą gdzie były trzy drzwi, na kadych była ozdopna literka w kolorze złotym. Jedne drzwi miały literke K Na drugich widniała literka A a na trzecich B stałam tak i myślałam które drzwi wybrać, w końcu postanwiłam się odwrócić, za mną stał Nataniel, złapałam go za ramię i poszliśmy w stornę łąki, gdy podbiegł do nas Michel, włapał Nataniela za ramię i zaczęł uciekać, krzyczałam do nich, ale nie słyszałam Siebie, oni mnie chyba też, spojrzałam w kierunku w którym przed chwilą zmierzałam z Natem, przede mną zmaterializował się Kentin i wbił mi coś w brzuch.
Podskoczyłam do góry, usiadłam i przetarłam oczy. 8.00 , dzisiaj idziemy na 9. A jutro impreza...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz