czwartek, 26 września 2013

Rozdział VII - zjednoczenie.

Rozalia i Lysander podeszli do mnie.
Lys: Witaj Su. 
Su: Hej! Jesteście na zakupach?
To dziwne, Lysander nie wygląda na takiego co lubi zakupy.
Roz: Nie! Idziemy wyrwać Leo z pracy, a Ty.. - Tu spojrzała na zakupy leżące po mojej lewej - Woooow! To wszystko Twoje?!
Su: Nie! Jestem tu z Arminem i Alexym.
Oboje spojrzeli na mnie pytająco i zaczeli się rozglądać. Zaśmiałam się.
Su: Armin poszedł po coś do picia, a Alexy napada jeszcze na sklepy, to właściwie tylko jego zakupy.
- Zostawić Cię na chwile samą!
Rozalia i Lysander rozsuneli się i między nimi pojawił się Armin trzymał 2 rogaliki i 2 butelki i sokiem pomarańczowym, przez krótką chwilę patrzyli po Sobie z Lysandem. 
Roz: Hej Armin. 
Ar: Cześć - Uśmiechnął się do Rozalii i zajął miejsce po mojej prawej, po czym zwrócił się do mnie - Już znalazłaś Sobie lepsze towarzystwo? - Uśmiechał się łagodnie.
Su: Czysty przypadek.
Lys: Tak... Właściwie to już idziemy. Do zobaczenia Sucrette... Armin - Tu skinął głową.
Ar: Cześć.
Su: Pa Lysander.
Rozalia pomachała nam na odchodne odwdzięczyliśmy się tym samym. Napiłam się i ugryzłam kawałek rogalika, wtedy Armin zapytał.
Ar: I jak Ci poszło z Kastielem?
Przełknęłam szybko ksztusząc się.
Ar: Hej spokojnie. - zaczął mnie klepać po plecach - Napij się!
Tak zrobiłam, przestałam kaszleć.
Su: Dzięki... Jak poszło ? No... Nie poszło.
Ar: Jak to? - Wydaje mi się, czy jest zadowolony?
Su: Nie chciał ze mną rozmawiać, pokłuciliśmy się i potem ja nie chciałam z nim rozmawiać, a potem jednak chciałam, ale nie wyszło.
Ar: A... Jak Ci z tym? No wiesz, że nie rozmawiacie?
Su: Dziwnie... Jest mi bardzo bliski, nie chce go stracić, a czuje, ze tak się dzieje.
Armin westchnął.
Ar: Myślę, ze on też nie chcę Cię stracić. Poczekaj, aż emocje opadną.
Przypomniało mi to sytuacje kiedy Lysander po naszej kłótni powiedział, że myśli iż Kastiel nie mówił na poważnie. Na chwilę zapadła cisza, i Armin nagle.
Ar: On Ci się podoba?
Nie spodzoewałam się takiego pytania z resztą sama nie umiałam na nie odpowiedzieć, jak był u mnie w domu, czułam ,że właśnie tak powinno być. Byliśmy sami, rozmowy, kiedy mnie przytulił, a teraz cały dzień z nim nie rozmawiałam. Nie wiedziałam na czym stoję. Zanim opowiedziałam spojrzałam na twarz Armina, była skupiona, ale nie można było z niej wyczytać żadnych emocji. Po czym odpowiedziałam.
Su: Chyba nie...
Ar: Chyba?
Su: No, lubię go...
Ar: Pytałem czy Ci się podoba, a nie czy go lubisz!   Chyba nie!  Dziewczyno! On Cię teraz ignoruje, żartuje Sobie z Ciebie! Co to znaczy chyba?! 
Wow. 
Su: Nie złość się... 
Ar: ...
Su: On nie zawsze jest taki.
Ar: Podoba Ci się czy nie?
Su: Nie. - Odpowiedziałam troszę za szybko. Przyglądał mi się, a ja nie wiadomo czemu wtuliłam głowę w jego szyje. Co się ze mną dzieje? Armin objął mnie ramieniem i miział po plecach. Po chwili wyprostowałam się żeby dokończyć rogala po czym wbiłam wzrok w fontanne na przeciwko. I wtedy wrócił Alexy. 
Ar: Miałeś iść do jednego sklepu.. 
Ax: Ale wyszła na to, że byłem w trzech! A w jednym była straszna kolejka! 
Spojrzałam na jego ręce. Trzymał kolejne dwie torby. Potem on spojrzał na nasze.
Ax: Też bym się napił! 
Ar: To idź i Sobie coś kup! 
Ax: Dobra.. Zaraz wracam. 
Poszłam wyrzucić papierki i butelki, usiadłam i znów wbiłam wzrok w fontanne. 
Ar: I co się tak szczerzycie?! 
Wzdrygnęłam się, spojrzałam na Armina, a potem podąrzyłam za jego wzrokiem, dwóch przystojnych chłopaków stało przy sztucznym drzewku 3 metrzy od nas i teraz patrzyli na nas trochę spłoszeni. Armin nagle zwrócił się do mnie wzburzony. 
Ar: Znasz ich?! 
Su: Co? Nie. Skąd ten pomysł ?
Ar: Bo ciąglę się na Ciebie patrzą z uśmiechem, a Ty patrzysz na nich rozmarzona.
Su: CO?! 
Ar: Mówię jak jest. - Wyciągnął nogi, oparł się i skrzyżował ręce na piersiach. 
Su: Patrzyłam na fontanne, nie zauważyłam ich nawet płóki nie zacząłeś się wydzierać! 
Ar: ( Jego mina to połączenie zdziwnienia, zawstydzienia i zakłopotania ) Przepraszam........ Chyba jestem zazdrosny. 
Dzięki Bogu wrócił Alexy! 
Ax: No możemy wracać! 
Odprowadzili mnie pod same drzwi. Uściskałam się z Alexym, a Armin pocałował mnie w policzek, to było słodkie, ale nie wiedziałam co o tym myśleć. 
Zjadłam przebrałam się i padłam na łóżko. Wspominałam dzień kiedy Kastiel był u mnie w domu, zaczęłam jeździć ręką po miejscu gdzie wtedy leżał. Spojrzałam na zegarek, stojący na biurku. 19.30. Poszłam pod prysznic i pod nim przypomniałam Sobie jeszcze jeden moment z tamtego dnia, kiedy spotkałam Rozalię. Sprawdzian z biologii! Umyta rzuciłam się na łóżko z książką, trochę pouczyłam się w weekend, ale musiałam Sobie powtórzyć, gdy zaczęłam się uczyć była 19.55, poczytałam, ale przez te zakupy zasnęłam o 20.50. Obudziłam się o 9. Więc miałam prawie godzinę. Założyłam białe rurki, turkusową bluzkę z opadającym ramieniem i szpilki w panterke z niebieską kokardką, zjadłam tosty z dżemem i schowałam kanapki naszykowane przez mame. Gdy byłam na dziedzińcu kątem oka zauważyłam Kastiela idącego na sale gimnastyczną, nie wiadomo po co poszłam za nim. Siedział po ścianą. 
Su: Cześć. 
Odwrócił się w moją stronę.
Kas: Nataniela tu nie ma.
Su: Ale za to Ty jesteś. - Usiadłam obok jego.
Kas: Więc mnie szukałaś? 
Su: Właściwie to sam się znalazłeś widziałam jak tu wchodziłeś...
Kas: Co chciałaś?
Nie odpowiedziałam na jego pytanie.
Su: Jesteś zły? 
Kas: Jestem. 
Su: Dlaczego? 
Kastiel wstał. I usniósł trochę głos. 
Kas: Bo nie wiem co się dzieje! Ja..
Ja też wstałam i przysunęłam się do niego, nie wiem dlaczego, zaraz potem byłam w jego ramionach. 
Kas: Tak bym chciał, żebyś zrozumiała... 
Spojrzeliśmy Sobie w oczy, a nasze usta zaczęły się do Siebie niebezpiecznie zbliżać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz