Zaraz wyjdę za teren szkoły, jeszcze chwilka... momencik i już prawieeeee.
- Sucrette?!
Stanęłam jak wryta. Dlaczego ja?! Stałam, tak chwilę po czym odwrciłam się na pięcie.
Su: Dzień dobry panie Frazowski...
pr.F: Dzień dobry Sucrette. Ee, możesz mi powiedzieć dokąd się tak spieszyłaś? Wydaje mi się, że masz dziś jeszcze jedą lekcie.
Jasna cholera!
Su: No... Tak. Ale to długa przerwa i...
pr. F: Sucrette! To, że jest długa przerwa nie daje Ci prawa do opuszczania szkoły! Zawsze tak robisz?!
Su: Nie, nie! Oczywiście, że nie! Nie dał mi pan dokończyć! Ja.. Ja zapomniałam dziś jedzenia do szkoły i.. i chciałam coś Sobie kupić w mieście! A skoro jest długa przerwa, chciałam szybko skoczyć po coś do jedzenia i wrócić.
pr.F: Sucrette...W szkole jest stołówka...
Och daj spokój człowieku!
Su: Tak jest, ale... W mieście jest moja ulubiona cukierenka.
pr.F: ...
Su: Nie wiedziałam, że robię coś złego. - dodałam najbardziej niewinnym głosikiem, jakim mogłam.
pr. F: Okej, ale wracaj do szkoły...
Su: Dobrze panie profesorze.
@#$#%@$@# !
Poszłam do klubu ogrodników i wyjęłam kanapkę, bo oczywiście skłamałam panu Frazowskiemu na temat mojego śniadania, rodzice za nic nie wypuściliby mnie bez niego z domu! ... Zjadłam kanapkę w myślach przeklinałam pana Frazowskiego. Pierwszy raz chciałam zerwać się wcześniej, a zakończyło się to klapą, ale czego innego można się po mnie spodziewać.
- Su? - Moje rozmyślenia przerwał znany mi męski głos.
Su: Cześć Kentin.
Ken: Szukałem Cię...
Su: Tak?
Ken: Nie będzie geografii jesteśmy zwolnieni wcześniej.
Su: Co?!
No nie! Nie mogę w to uwierzyć! Jak to.. No nie!... Teraz byłabym już z Kastielem...
Ken: Coś nie tak? Tak Ci zależało na geografii?
Su: Nie, nie ważne. - Usmiechnęłąm się do niego.
Ken: Dlaczego się tu zaszyłaś?
Su: Podziwiam przyrodę.
Ken: Haha. Idziemy?
Nie chciałam Sobie iść mogłabym się położyć i nie wstawać, ale po co miałabym tu dłużej siedzieć? Okej pójdę z Kentinem.
Su: Tak.
Kentin wstał, otrzepał się z piasku i podał mi rękę, aby pomóc i mi wstać. podparłam się drugą ręką i powoli zaczęłam prostować nogi, trochę zdrętwiałam. Wtedy znów usłyszałam moje imię.
- Su?!
To był Armin... To był Armin! O mój boże kompletnie zapomniałam o zakupach, zrobiło mi się głupio, gdybym poszła za Kastielem wystawiłabym bliźniaków...Armin wszedł do klubu ogrodników.
Ar: Ach, tu jesteś. Już myślałem, że mnie zostawiłaś.
Kentin posłusznie oddał mi moją ręke i ja się otrzepałam.
Su: No coś Ty. Właśnie się dowiedziałam, że kończymy wcześniej. - Spojrzałam na Kentina.
Ar: Aha. Chodź już, Alexy też Cię szuka i...
I wtedy wpadł do klubu ogrodników.
Ax: Su! Tu jesteś! No to ruszamy na shopping! - Wow, ale jest szczęściwy.
Su: To chodźmy. Do zobaczenia Kentin.
A on mnie uściskał.
Ken: Pa Su. - Obdarował mnie szerokim uśmiechem.
Też się do niego uśmiechnęłam, ale nie tak szeroko. Wyszliśmy z klubu ogrodników, znaleźliśmy się na dziedzińcu,a ja o czymś Sobie przypomniałam.
Su: Poczekajcie tu na mnie! Zostawiłam plecak w klasie!
Ar: Okej. - Wydaje się trochę zdenerwowany.
Ax: Poczekamy tu, no leć! - Za to on jest uradwany.
Spojrzałam po nich i nie mogłam powstrzymać śmiechu, byli jak przeciwieństwa. Ogień i lód, niebo i piekło, gej i hetero. Weszłam do szkoły klasa oczywiście była zamknięta. Ostatnia nadzieja w... Natanielu! Poczułam, że coś przekręciło mi się w brzuchu, nie rozmawiałam z nim dzisiaj i poczułam że robię się zła kiedy przypomniałam Sobie jego zachowanie dziś rano. Zanim zapukałam do drzwi przypomniałam Sobie słowa Armina... Okej! Będę się zachowywac jak gdyby nigdy nic. Zapukałam.
- Proszę!
To nie był Nataniel...
Weszłam do środka. Zbaczyłam Menianie siedziącą przy biórku i Nataniela który grzebał w szafie. Melania spojrzała na mnie i chyba nie bardzo ucieszyła się na mój wiok, bo od razu odwróciła głowę do papierów i rzekła cicho i chłodno.
Mel: Nataniel...
Ten wyszedł z szafy i owrócił się w moją stronę, przypatrywał mi się przez chwilę, a ja zrobiłam się dziwnie spięta. ... Jak gdyby nigdny nic, jak gdyby nigdy nic ... Ok.
Su: Cześć! Mam mały problem.
Nat: T-tak?
Su: Zostawiłam plecak w klasie. Mógłbyś dać mi klucz żebym go zabrała?
Nat: Okej... Wiesz pójdę z Tobą.
Nie ufa mi?
Su: Ok.
Wyszłam z pokoju gospodarzy Nataniel tuż za mną, ale doginił mnie i szliśmy ramę w ramię.
Nat: Su... - odezwał się nagle.
Su: Tak?
Nat: Przepraszam za dzisiaj. Nie chcę żebyś była na mnie zła...
Su: Wszystko w porządku. Właściwie to się cieszę, że Ty nie jesteś na mnie zły.
Nat: Dlaczego miałbym..
Su: Myślałam, że to co się stało w piątek. No wiesz i tak szybko się zmyłeś.
Zrobiło się niezręcznie.
Nat: Zauważyłaś już była, że lubię Cię bardziej niż zwykłą koleżankę.
Nie spodziewałam się, że walnie tak prosto z mostu.
Su: T-tak. I Nataniel uwielbiam Cię naprawdę! Jesteś mi bardzo bliski, ale...
Nat: Ale nie czujesz tego samego do mnie co ja do Ciebie...
Nie zauważyłam kiedy otworzył drzwi zaprosił mnie do środka gestem ręki spojrzałam na niego uśmiechnął się smutno, wzięłam plecak i wyszłam, Nataniel zamknął drzwi. Widziałam, że jest smutny, nie chciałam tego, nie chciałam go ranić, czułam się strasznie. Wpadłam mu w ramiona nie wiem kiedy zaczęłam płakać.
Nat: Su...
Su: Nie chcę żebyś się smucił! Czuję się strasznie!
Nat: Nie płacz. - Pocałował mnie w czubek głowy.
Su: Bardzo Cię zraniłam?
Nat: Jakoś to przełkne... Tylko, mam nadzieję, że to nic między nami nie zmieni, że wciąż będziemy przyjaciółmi, bo nie zniósł bym gdybym Cię stracił. I mam nadzieje, że będziesz szczęśliwa z kimś innym.
Su: Jasne, że będziemy przyjaciółmi. I mam nadzieje, że takimi jak o tej pory, bez niezręcznych momentów.
Nataniel się zaśmiał.
Nat: Cóż. Narazie idzie nam całkiem nieźle prawda?
Su: Chyba tak. A teraz muszę już iść. Armin i Alexy czekają na mnie przed szkołą, Ty chyba też masz cos do zrobienia z Melanią.
Nat: Skoro mowa o niezręcznych momentach...
Su: Melania?
Nat: Ta...
Su: Każdy wie, że ona czuje do Ciebie miętke.
Nat: Ja też wiem, ale...
Su: Nie czujesz tego do niej. Daj Sobie czas. Serio musze lecieć! Do zobaczenia!
Uściskaliśmy się szybko i pobiegłam do wyjscia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz